Miejscowi w całym spotkaniu oddali zaledwie 16 celnych rzutów z gry. Niemiłosiernie pudłowali zwłaszcza zza linii 6,75 cm (4 celne na 25 prób). W końcowym rozrachunku Sokołowi do zwycięstwa zabrakło właśnie jednej celnej trójki. Tę miał szansę zdobyć w ostatniej sekundzie Ireneusz Chromicz, który jednak zamiast rzucać, zdecydował się na podanie, które zakończyło się stratą. - Mogłem rzucać, ale nie do końca opanowałem piłkę i zdecydowałem się na podanie. Wygrana była bardzo blisko. Na własnym parkiecie powinniśmy wygrywać takie spotkania - mówił Chromicz. Gospodarze musieli sobie w sobotę radzić bez Bartosza Dubiela i Tomasza Fortuna. Jakby tego było mało nie w pełni sił był Rafał Glapiński. Goście przyjechali do Łańcuta w składzie z doskonale znanym miejscowej publiczności Jerzym Koszutą (grał w Sokole w latach 2004-08). W ekipie Sokoła z kolei wystąpił Marcel Wilczek, który ten sezon rozpoczął w barwach klubu ze Stargardu Szczecińskiego. Na przerwę obie drużyny schodziły przy niecodziennym, jak na realia męskiej koszykówki wyniku (19:17). W II połowie ze skutecznością było trochę lepiej. Jako pierwsi przełamali się przyjezdni, którzy na początku IV kwarty odskoczyli na 7 punktów (32:39). Miejscowi zdołali zniwelować strat do jednego "oczka" (47:48). Niestety chwilę później swoje trzy grosze dorzucili sędziowie. Najpierw nie wiedzieć czemu przyznali dwa rzuty osobiste Łukaszowi Grzegorzewskiemu (faul Pisarczyka), a następnie gwizdnęli wątpliwe 5. przewinienie Maciejowi Klimie, chociaż równie dobrze mogli orzec błąd połowy Marcina Stokłosy. Komentarze: Dariusz Kaszowski, trener Sokoła: - Żadnej tragedii nie ma. Każdej drużynie zdarza się zagrać słabsze zawody i tak było tym razem w naszym przypadku. Nie wiadomo, jakim wynikiem zakończyłby się mecz, gdyby w ostatniej akcji Irek Chromicz zdecydował się na rzut. Nie mam zamiaru jednak obwiniać go za tę porażkę. Tadeusz Aleksandrowicz, trener Spójni: - Sokół włączył swój najwyższy bieg trochę za późno. My byliśmy dobrze przygotowani fizycznie do tego meczu i wytrzymaliśmy nerwową końcówkę. Mogliśmy wygrać łatwiej, ale zaczęły się moim zawodnikom trząść rączki. To nie jest jeszcze klasowy zespół i nad tym musimy popracować. Sokół Łańcut - Spójnia Stargard Szczeciński 49:51 (8:6, 11:11, 13:17, 17:17) Sokół: Glapiński 14 (1x3), Szurlej 3 (1x3), Chromicz 0, Pisarczyk 6 (1x3), Klima 16 oraz Balawender 3 (1x3), Ucinek 2, Wilczek 5 Spójnia: Stokłosa 6 (2x3), Kulikowski 10, Koszuta 10 (2x3), Grudziński 2, Parzych 12 (2x3) oraz Grzegorzewski 8 (2x3), Soczewski 0, Bodych 3 (1x3). Sędziowali: M. Czernek, K. Nowak, M. Gandor. Widzów 600. Sokół kontra Spójnia 4/25 (16 proc.) za 3 pkt 9/30 (30 proc.) 12/27 (44 proc.) za 2 pkt 8/23 (34 proc.) 13/17 (76 proc.) osobiste 8/12 (66 proc.) 35 (A-10, O-25) zbiórki 37 (A-12, O-25) 18 faule 20 Marcin Jeżowski mj81@interia.pl