- Do lipca robię sobie bokserską przerwę. Już w środę z synkiem Czarkiem oraz szwagrem Tomaszem Babilońskim (szef pięściarskiej grupy Babilon Promotion - red.) jedziemy na kilka dni do Krynicy. To będzie męski wyjazd, bowiem Tomek zabiera swego synka Oskara - powiedział Włodarczyk, który w sobotę wywalczył wakujący pas federacji WBC. Na łódzkim ringu pokonał przez techniczny nokaut w ósmej rundzie Włocha Giacobbe Fragomeniego. 29-letni bokser z podwarszawskiego Piaseczna był już czempionem kategorii junior ciężkiej, ale innej organizacji - IBF. Po tytuł WBC mógł sięgnąć już rok wcześniej, ale jego pierwszy pojedynek z Fragomenim, w Rzymie, zakończył się remisem. - Po sobotniej wygranej telefony moje i żony Małgorzaty bez przerwy dzwonią. Otrzymujemy też sporo SMS-ów z gratulacjami. Niebawem wybieramy się na urlop - chcemy pokazać Czarkowi Disney Park w Orlando. Byliśmy w podobnym we Francji, a teraz celem jest Floryda - stwierdził 29-letni pięściarz. "Diablo" Włodarczyk rezerwuje też bilety do... Azji. - Parę miesięcy temu byłem sam na Sri Lance, a teraz na kontynent azjatycki jadę z Gośką i Czarkiem. Prawdopodobnie tym razem będzie to Tajlandia - dodał bokser. Na zawodowych ringach Włodarczyk rywalizuje od dziesięciu lat. Wygrał 43 walki, dwie przegrał, a jedną zremisował. Od początku profesjonalnej kariery jego menedżerem jest Andrzej Wasilewski.