Rzeszowianie zmierzyli się w Bełchatowie z mistrzem Polski i zdobywcą pucharu, PGE Skrą. W historii pojedynków obu zespołów w PLS Resovia nigdy nie wygrała z ekipą Skry. Drużyny grały ze sobą już dziesięć razy i za każdym razem górą była Skra. Dziewięć meczów bełchatowianie zwyciężali w stosunku 3-0, a jeden w fazie play-off w sezonie 2004/2005 wygrali 3-2 (łączny bilans setów 30:2 dla Skry). - Nie mamy w Bełchatowie nic do stracenia. Trzeba tylko zagrać naprawdę dobre spotkanie, a wówczas wynik jest sprawą otwartą - mówi libero zespołu z Rzeszowa Krzysztof Ignaczak, który przez ostatnie cztery lata reprezentował zespół z Bełchatowa. - Sentyment do Skry pozostaje, bo przecież z tym klubem osiągnąłem największe sukcesy w mojej karierze sportowej. Będę się starał zaprezentować jak najlepiej i pokrzyżować szyki rywalom - twierdzi ''Igła''. Rzeszowianie zdają sobie sprawę, jak trudne czeka ich zadanie w piątkowy wieczór. - Musimy odrzucić Skrę do siatki, bo w przeciwnym razie będziemy mieli problemy. Ostatnio jednak nasza zagrywka jest skuteczna i łatwiej jest nam z blokiem. Skra to uznana marka, ale to jest tylko sport i to nie są jacyś nadludzie. Każdy rywal jest do ogrania. Trzeba tylko wyeliminować proste błędy - twierdzi trener Asseco Resovii, Andrzej Kowal. RAFAŁ MYŚLIWIEC