Założenia trenera Legii Warszawa Jana Urbana były przed meczem jasne - dominacja na boisku od pierwszej do ostatniej minuty i wypracowanie przed rewanżem dwu- lub trzybramkowej przewagi przed rewanżem. Pod nieobecność najlepszego strzelca poprzedniego sezonu Takesure'a Chinyamy, który leczy kontuzję, Urban postawił w ataku na Adriana Paluchowskiego. 21-latek odpłacił się golem w 18. minucie, kiedy po prostopadłym podaniu od Krzysztofa Ostrowskiego lekkim uderzeniem skierował piłkę do bramki. Z każdą minutą Legia grała coraz lepiej, choć i goście mieli swoje szanse. Do wyrównania mogło dojść w 40. minucie, kiedy Gaga Czchetiani próbował oszukać Jana Muchę, jednak ten interweniował pewnie. Tuż przed przerwą w zamieszaniu w polu karnym Olimpi na bramkę Michaiła Arawidze strzelali najpierw Miroslav Radovic, a potem Ostrowski i Giza, ale bez efektu. Po zmianie stron dominacja Legii była niepodważalna. Podopieczni Jan Urbana skonstruowali znacznie więcej akcji, ale zawodziła skuteczność. Pod bramką gospodarzy gorąco zrobiło się w 68. minucie, kiedy grecki arbiter po faulu Jana Mych podyktował rzut karny. Przy akompaniamencie gwizdów warszawskich kibiców, którzy przez całe spotkanie żywo dopingowali wicemistrza Polski, Brazylijczyk Anderson Aquino nie trafił w bramkę z 11 metrów, a na trybunach rozległo się westchnienie ulgi. To była nauczka dla gospodarzy. Od tej pory nie dopuścili rywali do własnego pola karnego, a sami podwyższyli prowadzenie - najpierw w 70. minucie z dystansu Tomasz Kiełbowicz, a 13. minut później Sebastian Szałachowski, który dopadł do piłki odbitej od poprzeczki po strzale Krzysztofa Ostrowskiego. W końcówce w Legii po kilkuletniej przerwie ponownie zadebiutował Marcin Mięciel. Po meczu powiedzieli: Jan Urban (trener Legii Warszawa): Były momenty dobrej gry, ale było też nerwowo - straty piłki, złe przyjęcia. Zwłaszcza pierwsza połowa nie należała do najlepszych. Gruzini naprawdę zagrali niezłą piłkę i zwłaszcza Dickson Choto musiał się wiele napracować. Inaczej mogłoby to wszystko wyglądać, gdyby strzelili wyrównującą bramkę z rzutu karnego. Wtedy rywale uwierzyliby w siebie i róźnie mogłoby być. Cieszymy się z wyniku, ale grę trzeba trochę poprawić. U wielu zawodników widać było brak doświadczenia w europejskich rozgrywkach. Nie było widać jednak tego widać po Piotrze Gizie, który nie ma na koncie żadnego spotkania w Pucharach, a spisał się znakomicie. Rewanż za tydzień nie będzie formalnością. Nie pojedziemy Do Gruzji na luzie, bo wtedy przegrywa się spotkania. Każdy mecz może się skomplikować, jakieś czerwone kartki, głupio stracone bramki. Musimy wykorzystać naszą przewagę i uważać na rywali. Będziemy starali się o jak najlepszy rezultat. Variam Kilasonia (trener Olimpi): Gratuluję Legii zwycięstwa. Na pewno byli dzisiaj lepszą drużyną. Radziliśmy sobie do 68. minuty, czyli do niewykorzystanego rzutu karnego, a potem oddaliśmy pole rywalom. Jestem zadowolony z gry Brazylijczyków. Są z nami od paru dni, a już pokazali, że będą wzmocnieniem dla drużyny. Zdaję sobie sprawę, że wynik 0:3 na wyjeździe nie jest dobrym rezultatem dla nas i stawia nas w bardzo trudnej sytuacji w meczu u nas. Legia Warszawa - Olimpi Rustawi 3:0 (1:0) Bramki: Adrian Paluchowski (18), Tomasz Kiełbowicz (70), Sebastian Szałachowski (83). Żółte kartki: Miroslav Radovic, Maciej Rybus, Jan Mucha (Legia); Cardoso Jonatas, Akwesenti Gilauri, Denis Dobrowolski (Olimpi). Sędzia: Anastassios Kakos (Grecja). Widzów: 4700. Legia: Jan Mucha - Wojciech Szala, Inaki Astiz, Dickson Choto, Tomasz Kiełbowicz - Miroslav Radovic (46-Maciej Rybus), Maciej Iwański, Piotr Giza, Sebastian Szałachowski (84-Ariel Borysiuk), Krzysztof Ostrowski - Adrian Paluchowski (74-Marcin Mięciel) Olimpi: Michaił Aławidze - Temuraz Gongadze, Akwesenti Gilauri, Nodar Maczawariani (84-Mamuka Łomidze), Gaga Czchetiani - George Seturidze, Denis Dobrowolski, Zaza Czełidze, Cardoso Jonatas (84-Irakli Sirbiładze) - Anderson Aquino, Alex