Pierwsza połowa meczu rozczarowała niespełna tysięczną publiczność przy Łazienkowskiej. Gra była szarpana, akcje wolne, podania niedokładne, a ogólny poziom gry pozostawiał wiele do życzenia. Sytuacji podbramkowych więcej miała Legia. Najgroźniej było po akcjach Miroslava Radovicia, który dwukrotnie niepokoił strzegącego bramki gości Merdę. Najpierw uderzał w krótki róg, a potem próbował lobować bramkarza, ale golkiper "Pasów" spisał się na medal. Jego vis-a-vis, czyli Jan Mucha mógł się wykazać przy strzale Konrada Cebuli. 26-letni pomocnik samemu popędził środkiem boiska, zwiódł dwóch stoperów, po czym przymierzył i uderzył w kierunku okienka bramki Słowaka. Ten jednak świetną paradą wybił piłkę na aut. Legia odpowiedziała jeszcze strzałem Rybusa z dystansu i kilkoma kornerami, z których - oprócz zamieszania w polu bramkowym Cracovii - nie wynikało nic szczególnego. W drugiej połowie mieliśmy jeszcze więcej walki i kilka sytuacji bramkowych. Mieli je gospodarze (Astiz, Rybus) i goście (Sasin, Goliński, Matusiak, a w 90 minucie Kłus). Wzrosło tempo spotkania. Piłkarze z trudem poruszali się po grząskiej murawie, lecz starali się jak mogli, aby stworzyć składne akcje. Druga połowa przyniosła oczywiście zmiany w składach obu drużyn. Z tą różnicą, że trener Legii wprowadzał z ławki młodzież, a szkoleniowiec Cracovii uzupełniał skład doświadczonymi graczami. Na boisku zobaczyliśmy m.in. Michała Golińskiego i Radosława Matusiaka, czyli graczy, którzy pomogli w niedzielę "Pasom" wygrać derbowy pojedynek z Wisłą. Mimo korekt personalnych, po 90 minutach wciąż mieliśmy wynik bezbramkowy. Konieczna więc była dogrywka. Już w pierwszej minucie Legia mogła strzelić gola. Jednak młody Kosecki nie wytrzymał presji i w sytuacji sam na sam nie potrafił pokonać świetnie broniącego w środowy wieczór Merdy. Bramkarz Cracovii wychodząc z bramki skrócił kąt i nawet złapał piłkę w ręce po strzale legionisty. Kilka minut później Merda jednak nie miał już nic do powiedzenia. Na strzał z dystansu zdecydował się Szałachowski. Huknął potężnie z 25 metrów, a piłka wpadła niemal w samo okienko bramki "Pasów". Potrzeba było 99 minut, aby przełamać indolencję strzelecką w tym meczu. Cracovia podrażniona tym golem rzuciła się do ataku. Piłkarze z Krakowa wciąż wierzyli, że mogą pokonać Legię na ich terenie. Konkrety pod bramką Muchy przyszły jednak dopiero w II połowie dogrywki. Matusiak mając piłkę na 4 metrze od bramki dołożył do niej nogę i zamiast unieść ręce w geście triumfu, złapał się tylko za głowę. Jego uderzenie w nieprawdopodobny sposób wybronił słowacki bramkarz. Ofensywne zakusy gości na dobre zakończył w 118 minucie Szałachowski. Otrzymał piłkę w polu karnym, podciął ją nad wychodzącym z bramki Merdą, a nadbiegający Rybus skierował futbolówkę z metra do siatki. Było pewne, że ten mecz może wygrać tylko Legia. Dwie minuty później zmęczeni legioniści mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Ten mecz wygrali po dużej walce. Cracovia była tego dnia godnym partnerem, lecz w najważniejszych momentach brakło jej skuteczności, albo po prostu kogoś takiego jak Szałachowski. 1/8 finału piłkarskiego Remes Pucharu Polski: Legia Warszawa - Cracovia 2:0, po dogrywce (0:0, 0:0). Bramka: 1:0 Sebastian Szałachowski (99.), 2:0 Maciej Rybus (118). Legia Warszawa: . Mucha - Rzeźniczak, Jędrzejczyk, Astiz, Kiełbowicz - Radović (66. min - Żyro), Borysiuk, Jarzębowski (46. min - Szałachowski), Smoliński, Rybus - Paluchowski (89. min - Kosecki) Cracovia : Merda - Derbich, Wasiluk (23. min - Ł. Mierzejewski), Tupalski, Jeleń - Sasin, Kłus, Baran, Cebula - Snadny (46. min - Goliński), Kaszuba (65. min - Matusiak) Żółte kartki: Cracovia - Dariusz Kłus, Łukasz Mierzejewski, Arkadiusz Baran, Łukasz Tupalski. Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów: 1 000.