Podopieczni Dariusza Kaszowskiego we własnej hali nie zwykli przegrywać (10 zwycięstw i 1 porażka) i to oni są faworytem sobotniej konfrontacji z "Bieszczadzkimi Wilkami" (na wyjeździe 4 zwycięstwa i 6 porażek). W pierwszym meczu w Rzeszowie triumfował Sokół (88:81). Sobotni pojedynek w Łańcucie będzie powrotem na stare śmieci dwóch obecnych zawodników Resovii, Piotra Ucinka i Michała Barana. Z kolei obecny rozgrywający Sokoła, Łukasz Pacocha, jeszcze przed rokiem dyrygował grą rzeszowskiej drużyny. - Na pewno takie mecze mają dodatkowy smaczek i swoją dramaturgię - mówi najskuteczniejszy gracz Sokoła. - W sobotę zapowiada się bardzo ciekawy pojedynek. Nie możemy pozwolić, aby Resovia narzuciła swój styl gry i złapała wiatr w żagle. Naszą siłą jest prawdziwy kolektyw na boisku i poza nim. Jeśli zagramy zespołowo i konsekwentnie w defensywie, to żaden przeciwnik nam niestraszny. U nas każdy kto wchodzi z ławki, to coś wnosi do drużyny. Jak jeden ma słabszy dzień, kolega go uzupełnia. Tradycyjnie już dużym wsparciem będą nasi kibice - twierdzi Pacocha. - Traktuję mecz w Łańcucie jak każdy inny. Musimy się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, aby powalczyć o korzystny wynik. Dla mnie będzie to znakomita okazja do rehabilitacji za nie najlepszy w moim wykonaniu ostatni pojedynek z Politechniką - mówi rzeszowski rozgrywający. Obie ekipy przystąpią do sobotniego spotkania w najmocniejszych składach. W środę wznowił już treningi Piotr Ucinek, który przez kilka ostatnich dni narzekał na przeziębienie. mj, rm