- Jestem pełen szacunku dla moich zawodników za ogrom pracy, jaką wykonali na parkiecie w Mielcu. Przez cały mecz goniliśmy wynik, a to kosztuje sporo sił. Dlatego w końcówce przytrafiło się na kilka błędów. Drużyna zaprezentowała się lepiej niż w poprzednich spotkaniach i to cieszy. Niestety wróciliśmy do domu bez punktów, a to martwi. Jesteśmy w takiej sytuacji, że potrzebujemy punktów, a nie pochwał za niezłą grę. Teraz przed nami dwa mecze u siebie, z Zagłębiem Lubin i Kwidzynem. Oba musimy wygrać - mówi trener Piotr Będzikowski. W ostatniej minucie spotkania w Mielcu miała miejsce niezwykła sytuacja. Legniczanie zdobyli wyrównującą bramkę, ale sędziowie jej nie uznali, bo Będzikowski chwilę wcześniej wziął czas. - Przegrywaliśmy jedną bramką, a do końca spotkania została minuta. Zaczęliśmy wyprowadzać akcję, postanowiłem więc wziąć czas, by ustawić sposób jej rozegrania. Ogromny tumult w hali spowodował, że sędziowie przerwali grę dopiero po ośmiu sekundach. W tym czasie Bogumił Buchwald zdobył bramkę. Zgodnie z przepisami nie została uznana. To był zwykły zbieg okoliczności. Niestety nie jestem prorokiem - tłumaczy trener Piotr Będzikowski. autor: J