O niegospodarności w jednostce prokuraturę poinformował departament kontroli resortu obrony, który - co dziwne - przy wcześniejszych kontrolach nie miał żadnych zastrzeżeń. Inne wnioski wyciągnięto dopiero po ostatniej kontroli. Materiały przekazano natychmiast Prokuraturze Wojskowej w Warszawie. Ostatni dowódca jednostki, płk Marek Kaczaniuk mówił reporterowi RMF, że sprawa jest "naciągana". Po pierwsze dlatego, że wcześniejsze kontrole nie wykazywały żadnych uchybień, a po drugie - ostatnią kontrolę przeprowadzono w de facto nieistniejącej jednostce. - Kontroluje się coś, czego nie ma - to śmieszne - na głupi donos. Jak w państwie: coś czego nie ma można kontrolować, kiedy - zgodnie z przepisami - część dokumentów jest już zniszczona. Nawet się bronić nie można - mówi Kaczaniuk. Prokuratura zapowiada jednak, że konkretne zarzuty będą postawione w ciągu najbliższych kilku miesięcy.