Znachorki? Czarownice? Szamanki? Szeptuchy wymykają się prostym definicjom. Wiedźmami, jak chcą je nazywać niektórzy, absolutnie nie są, bo czarów w ich praktykach szukać próżno. Z magii, owszem, korzystają, ale tej białej, pochodzącej od Boga. To on obdarzył je darem uzdrawiania innych i one głęboko w niego wierzą. Czy wierzycie w uzdrawiającą moc znachorów? Zapraszamy do dyskusji! Według Małgorzaty Anny Charyton*, etnologa i geografa, doktorantki w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, najbliżej im chyba do znachorek, czyli dawnych lekarzy ludu: - Szeptucha to uzdrowicielka z Podlasia, która korzysta z medycyny ludowej, wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie, zazwyczaj Białorusinka, wyznająca prawosławie - wyjaśnia w rozmowie z Interią ekspertka. Zaznacza, że przynależność do białoruskiej mniejszości etnicznej oraz prawosławnej mniejszości religijnej nie jest warunkiem koniecznym. - W swojej pracy badawczej spotkałam także zamawiaczki-Polki, które deklarowały przynależność do Kościoła Katolickiego i były z nim związane - wyjaśnia. Czasem w roli szeptających uzdrowicielskie modlitwy występują mężczyźni i choć pozostają w zdecydowanej mniejszości wcale nie są mniej poważani. Fenomen Podlasia Działalność szeptuch jest zdeterminowana przez miejsce, w którym praktykują. Żyją na Podlasiu, na styku trzech kultur: białoruskiej, rosyjskiej i polskiej, w symbiozie z Kościołem, co fenomen - jaki stanowią same w sobie - czyni jeszcze bardziej ciekawym. Szczególne kompetencje, którymi się wyróżniają, wzbudzają u miejscowych ogromny szacunek. Co ciekawe, to właśnie ci ostatni tak naprawdę decydują o doborze zamawiaczki. - Wybór zawsze ma charakter społeczny. Miejscowi kogoś nieprzyjemnego w obyciu nigdy by nie przyjęli. Szeptuchy to osoby niezwykle ciepłe i życzliwe. Samo przebywanie w ich towarzystwie stanowi niesłychane przeżycie - wyjaśnia Małgorzata Charyton. Takimi kryteriami kieruje się też zamawiaczka, która czując, że nadchodzi jej czas, wyznacza swoją następczynię. Otrzymany wcześniej dar trzeba przekazać dalej - najczęściej wnuczce lub córce, bo w przeciwnym wypadku - wraz ze śmiercią uzdrowicielki - tradycja zaginie. - Chodzi o wyjątkowe cechy indywidualne . Przede wszystkim musi być to osoba cierpliwa i wybaczająca - tłumaczy ekspertka. Sama inicjacja szeptuchy nie jest naznaczona rytuałami i najczęściej sprowadza się do prostej rozmowy, swój warsztat udoskonala z czasem sama - poprzez praktykę wspartą na modlitwie i zamowach . - Uzdrowicielka przekazuje wiedzę i konieczne wskazówki. Tłumaczy, co należy robić w poszczególnych przypadkach, ale nie zawsze zdradza dlaczego - wyjaśnia Charyton. Najpotężniejsza broń Ustny przekaz ma tutaj szczególne znaczenie. Szeptucha doskonale zdaje obie sprawę z tego, że wypowiadane przez nią słowa nabierają wyjątkowej mocy. Są nie tylko nośnikiem znaczenia, ale i siły sprawczej. Pełne odwołań do religii i magii stają się lekami, a każda uzdrowicielka stosuje je we właściwy sobie sposób, czyniąc z nich najpotężniejszą broń w walce z chorobą. Inspiracją w zamowach są nie tylko teksty kanoniczne oraz motywy z apokryfów, ale także szeroko rozumiany folklor. Uzdrowicielka - jak opisuje* Charyton - zwraca się w nich bezpośrednio do choroby, która jest personifikowana i prosi, aby ustąpiła z ciała chorego. W recytowane słowa często wplatane jest imię pacjenta. Modlitwy są kierowane już bezpośrednio do samego Boga . W tym wypadku repertuar jest podobny. Najczęściej wykorzystywane są "Zdrowaś Maryjo", "Wierzę w Boga" oraz "Ojcze Nasz". Obawa przed grzechem Żadnego chaosu i przypadkowości działań tu nie ma. Cały "zabieg" musi przebiegać według ściśle określonych reguł. Miejscem odczyniania chorób jest dom szeptuchy, najczęściej izba ciemna, której punktem centralnym jest kąt z ikonami. To rodzaj niepisanej umowy. - Na Podlasiu życie wciąż toczy się w kuchni, w izbie. Właśnie tam pacjent poddawany jest leczeniu - wyjaśnia Charyton. Szeptuchę w okolicy zna każdy, trafić do niej łatwo. - Nie trzeba umawiać się na wizytę. Będzie próbowała pomóc każdemu, kto pojawi się w jej domu. Wiele z nich twierdzi nawet, że skoro zostały obdarzone łaską uzdrawiania, to są zobligowane do tego, żeby z tego daru skorzystać; w myśl zasady, że odmowa pomocy byłaby grzechem. Niektóre obawiają się, że ów dar mógłby zostać im nawet odebrany - dodaje ekspertka. Na niemal natychmiastową pomoc może liczyć zatem każdy. Odstępstwo od tej reguły stanowią wizyty u bardzo silnych szeptuch, do których dostać się jest nieco trudniej. Pod domem najsłynniejszej zamawiaczki na Podlasiu - szeptuchy z Orli - od rana ustawiają się kolejki. "Stoi tam dużo samochodów, strasznie dużo ludzi, dlatego polecam jechać tam z samego rana. Szary domek z gankiem. Należy kierować się do Dubicz Cerkiewnych" - wskazują na forach internauci. Kontakt z Bogiem Najważniejszą część wizyty u szeptuchy stanowią modlitwy i zamowy. - U niektórych uzdrowicielek ten rytuał jest bardzo rozbudowany i trwa nawet do godziny, ale w większości przypadków wizyta zamyka się w 30 minutach - tłumaczy Charyton. W tym momencie - zdaniem badaczy - do głosu dochodzi chrześcijańska magia, a szeptucha modląc się nawiązuje swojego rodzaju kontakt z Bogiem. To od jego przychylności zależy ostateczny efekt. Pacjent w tym czasie robi niewiele - nie może tylko w żaden sposób przeszkadzać szeptusze i musi pokładać ufność w mocy leczenia. To wymóg konieczny. Reszta leży w gestii sacrum i uzdrowicielki, która do słów-leków dołącza jeszcze szczególne gesty . Magia - tak, czary - nie - Przede wszystkim powtarza się znak krzyża lub ruch okrężny wykonywany wzdłuż ciała pacjenta. One mają znaczenie magiczne - wyjaśnia Małgorzata Charyton. Od razu zaznacza jednak , że nie ma tu mowy o żadnych czarach. - Chodzi o nasze nawyki myślowe, właściwe człowiekowi jako istocie rozumnej - dodaje. Sens wykonywanego ruchu obrotowego sprowadza się do spowodowania pomyślnego biegu świata i odwołuje choćby do ruchu słońca po sklepieniu niebieskim. Podczas zabiegów szeptucha używa również niektórych przedmiotów, często poświęconych wcześniej w cerkwi: krzyża, nożyc, różańca, szklanki, czy chustki , które też są w ruchu. Dotyka też ciała pacjenta, a zwłaszcza jego głowy, chcąc przenieść na niego moc wypowiadanych słów. Trzeci element - obok modlitw, zamów oraz gestów - stanowią odpowiednio dobrane zabiegi. W zależności od diagnozy schorzenia i jego przyczyn - a ta nawet bez wskazówek udzielonych przez chorego niemal zawsze okazuje się trafna - pacjent zostaje poddany odpowiedniej "terapii". Pięć chorób ludowych Szeptuchy - jak wskazuje Małgorzata Charyton - zajmują się leczeniem pięciu podstawowych chorób ludowych definiowanych jako: wiatr, przestrach z urokiem, róża oraz nerw-kołtun. - Bywają uzdrowicielki , które specjalizują się w leczeniu jednej z nich, ale są i takie, które pomagają w walce z każdym problemem i swoją modlitwą starają się przynieść cierpiącemu ulgę - wyjaśnia ekspertka. Metody walki ze schorzeniami, do jakich się uciekają, wykazuje wiele podobieństw, a środki, których w tym celu używają, same w sobie lekami nie są. Dopiero w ich rękach - poprzez zamowy i modlitwy - zyskują uzdrowicielską moc. Gdy pacjent jest "przewiany", szeptucha sięga po popiół, wsadza do szklanki, zawija białą lnianą chustką , odwraca do góry dnem i obwodzi nią ciało chorego. Modlitw szeptać przy tym nie przestaje. Wygląd popiołu podpowiada, co trzeba robić dalej. Im więcej w nim bruzd i wyrw, tym choroba jest cięższa. Jeśli ich nie ma, wiadomo, że winowajcą nie jest wiatr. Czasem pacjent okadzany jest dymem ze święconych ziół lub obsypywany żytem i odmuchiwany fartuchem. Wosk remedium na lęki Na problemy ze skórą zamawiaczka też ma swoje sposoby. Głowę chorego okrywa lnianą białą lub czerwoną chustką, kładzie na niej kawałki lnu i podpala woskową świecą. Cały sekret zabiegu tkwi w wielkości płomienia. Wysoki wskazuje na różę; symbolizuje też odejście trosk. Przestrach najlepiej wyciągnie pszczeli wosk, który uzdrowicielka rozgrzewa w garnku, a potem przelewa do drugiego z zimną wodą. Drugi garnuszek musi być wsparty o głowę pacjenta. Kształt zastygłego wosku wskaże sprawcę przestrachu oraz siłę choroby. Wosk jest też remedium na wszystkie lęki. Odpowiednio zamówiony sprawia, że nieszczęśnikowi wiedzie się lepiej. Czasem przelękniony - okryty wcześniej białą chustą - okadzany jest dymem z pajęczyny i ziół, mchu lub sierści psa. Bóle, paraliże i guzy Nerw-kołtun - najbardziej skomplikowana ludowa choroba - jest "odczyniany" za pomocą surowej owczej wełny. Szeptucha dzieli ją na trzy części i daje pacjentowi, a ten wkłada ją pod poduszkę i śpi na niej przez kolejne trzy noce. Jeśli objawy są bardziej sprecyzowane wełną okłada się - również przez trzy dni - miejsce dotknięte chorobą. W leczeniu nerwa-kołtuna stosuje się też zamówione wcześniej przez uzdrowicielkę - ciastko, cukier, lub kawałek chleba. Według badaczy, szczególna postać tej choroby, która objawia się zwijaniem włosów na głowie w kołtun, występuje coraz rzadziej. Kołtun obejmuje swojego rodzaju kompleks chorób i dolegliwości. Mieszczą się w nim różnego typu bóle, paraliże i guzy. W kolejce po szczęście Szeptane modlitwy i zamowy w połączeniu ze "środkami leczniczymi" - makiem, chlebem, czy cukrem - mogą nie tylko ulżyć cierpieniom, ale i pokonać "urok" i odwrócić niekorzystny stan rzeczy. Dlatego pomocy u szeptuchy szukają nie tylko osoby zmagające się z dolegliwościami mieszczącymi się w "rejestrze" typowych chorób ludowych, ale także wszyscy Ci, którzy zostali doświadczeni przez los albo znaleźli się na życiowym zakręcie: nieszczęśliwie zakochani, prześladowani przez szeroko rozumiany pech i nałogowi alkoholicy. Ateisty nie przegoni... Leczenia pewnych przypadków szeptucha się jednak nie podejmie. Pacjenta ze złamaniem odeśle do chirurga, a z przeziębieniem do lekarza ogólnego. Jednak poprzez modlitwę, która traktowana jest za najbardziej uniwersalny i bezpieczny lek, będzie starała się pomóc każdemu. Zdarza się, że nawet ateiście. - Część szeptuch zakłada, że po pomoc do nich przychodzą ludzie wierzący. W myśl zasady, że skoro wiedzą, że leczy modlitwą, to sami wierzą zarówno w jej moc jak i w moc Boga. Dla innych kwestia ta nie ma znaczenia i nie żądają wyznania wiary - wyjaśnia ekspertka. - Są głęboko przekonane, że czynią dobro w dobrej wierze, w imię chrześcijańskiego Boga - dodaje. Ulga za "Bóg zapłać" To przekonanie determinuje też podejście do pełnionej posługi. Powierzony im dar postrzegany w kategoriach łaski wykorzystują, ale się na nim nie wzbogacają. Cennika w domu typowej szeptuchy nie ma zatem co szukać, bo zapłaty za modlitwy i zamowy nie zażąda. I tym odróżnia się od samozwańczej oszustki. Uzdrawiania w kategoriach zawodu traktować nie wolno, bo dar mógłby zostać odebrany. Potrzeba odwdzięczenia rodzi się jednak u pacjenta, który odczuwając ulgę zostawia symboliczną zapłatę "co łaska". Często - jak wyjaśnia Charyton - są to monety dwu-lub pięciozłotowe, które leczony kładzie na stole. Uzdrowicielka do ręki ich nie bierze. Najczęściej przeznacza za to na świeczkę paloną w cerkwi, do której regularnie chodzi. Bo szeptucha jest bardzo religijna. - Często ma bliski kontakt z miejscowym kapłanem, pełni posługę w kaplicy, albo śpiewa w chórze. Cerkiew, dzięki tym zapalanym przez nią świeczkom, czerpie też korzyść materialną - wyjaśnia ekspertka. Szybko, tanio i bez powikłań Oficjalne stanowisko Kościoła niewiele tu zmienia. Praktyka pokazuje, że swoista symbioza trwa, mimo że wsparte na magii zabiegi są nieuznawane i tożsame z grzechem. Szczególny dar budzi respekt, często strach, ale nie obojętność. Od tej ostatniej dalecy są nawet lekarze, którzy szeptuszym zamowom też przyglądają się z lękiem, ale i z zainteresowaniem. Ci z regionu, mocno osadzeni w tradycji, z coraz większym. Niektórzy z nich - jak wskazuje Charyton - nawet szeptuchy odwiedzają. - A praktyki przez nie stosowane uznają za szybkie, tanie i pozbawione powikłań, co z medycznego punktu widzenia wydaje się być bardzo ważne - wyjaśnia. I tak nieuchwytna rozumowo tradycja trwa mimo, że w zdroworozsądkowych ramach się nie mieści. Bo dowodzić skuteczności szeptuch drogą przyczyn i skutków właściwej nauce się nie da, ale zaprzeczyć nie sposób. Tam na Podlasiu, ziemi przesyconej magią, wciąż jest ich wiele. Może nie tyle, ile kiedyś, gdy swoją uzdrowicielkę miała każda wieś, ale uroki zdejmują i słowami leczą nadal. Tylko w przeciwieństwie do wiedźm nikomu nie szkodzą, bo wierzą że moc dał im Bóg. Może właśnie dlatego ocierają się o cud. * Małgorzata Anna Charyton, mgr etnologii, doktorantka Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM. Specjalizuje się w rzadko uprawianej na polskim gruncie antropologii medycznej. Źródła: Charyton M.A., Współczesna medycyna ludowa na Podlasiu - oczyma Szeptuch Charyton M.A., Szeptuchy w roli głównej