We wtorek polski prezydent odbył dwa spotkania z przedstawicielami czeskich władz: najpierw z prezydentem Miloszem Zemanem, a następnie z premierem Bohuslavem Sobotką. Jak już wcześniej zapowiadano, rozmowy dotyczyły m.in. kryzysu migracyjnego, bezpieczeństwa, a przede wszystkim lipcowego szczytu NATO w Polsce. Podczas wspólnej konferencji prezydentów padły liczne zapewnienia, Milosz Zeman wyraził poparcie dla polskich celów wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu. - To ważna deklaracja - zaznacza w rozmowie z Interią dr hab. Jacek Wojnicki, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, z Instytutu Europejskiego. Jak wskazuje, w czeskich elitach kwestia wschodniej flanki rodzi o wiele więcej kontrowersji, niż w naszym kraju. Czescy rusofile - Polskie elity widzą w stałej obecności amerykańskich wojsk czynnik odstraszający potencjalnego agresora. Poza tym, w ten sposób zostałby spełniony mit Polski, jako pełnoprawnego członka NATO, a nie członka drugiej kategorii, bo wojsko Sojuszu jest dopiero w Niemczech i ewentualnie przyjdzie z pomocą, albo nie - mówi. - Jeśli chodzi o Czechy, w samej koalicji rządzącej pojawiają się głosy przychylniejsze wzmocnieniu szpicy wschodniej NATO i głosy temu niechętne - zauważa. Ekspert wyjaśnia, że źródło tych różnic leży w stosunku wobec Rosji. Społeczeństwo czeskie należało i w pewnej części nadal należy do społeczeństw rusofilskich, co zakorzenione jest w historii, i co znajdowało odzwierciedlenie w działaniach czeskich polityków. Vaclav Klaus twierdził, że konflikt ukraiński należy traktować jako wewnętrzną sprawę Rosji, a Zeman jako jeden z nielicznych przywódców brał udział w obchodach zakończenia II wojny światowej w Moskwie, które europejscy politycy bojkotowali. Deklaracja Zemana. Polityczna gra czy zmiana kierunku? - Sam Zeman do tej pory traktowany był jako polityk prorosyjski. Na szczycie NATO w Newport w 2014 roku zszokował, mówiąc, że wierzy politykom rosyjskim, że na terenie Ukrainy nie ma wojsk tego państwa. W rezultacie został szeroko skrytykowany za uleganie putinowskiej propagandzie. Mając to na uwadze, obecna deklaracja albo jest pewną grą, albo oznacza cenne dla nas przewartościowanie, idące w kierunku polskich dążeń - mówi Interii Jacek Wojnicki. Do której z tych dwóch koncepcji bardziej skłaniałby się ekspert? - Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Zeman wielokrotnie wypowiadał się sprzecznie na różne tematy. Dopiero przyglądając się jego kolejnym krokom, możemy stwierdzić, na ile mamy do czynienia z przewartościowaniem, a na ile jest to wyraz życzliwości dla prezydenta Dudy i Polski - wyjaśnia. - Chciałbym wierzyć, że to jednak realna deklaracja - dodaje. Co łączy prezydentów Czech i Polski? Milosz Zeman podczas wspólnej konferencji z Andrzejem Dudą odniósł się bezpośrednio do sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. "Wyraziłem pogląd, że rząd polski, który powstał w wyniku wolnych wyborów, w związku z tym ma pełne prawo do realizacji działań, do których otrzymał mandat w owych wyborach, nie powinien podlegać moralizatorstwu czy też krytyce ze strony Unii Europejskiej, która powinna wreszcie skupić się na swoim podstawowym zadaniu, czyli na ochronie zewnętrznych granic Unii" - powiedział Zeman. Za tę deklarację dziękował Andrzej Duda. - To głos istotny dla obozu rządzącego. Oznacza, że gabinet Beaty Szydło ma wsparcie nie tylko na Węgrzech, ale także u części elit czeskich - ocenia ekspert. W tym kontekście wskazuje na pewne analogie w ostatnich wyborach prezydenckich w Czechach i Polsce. Ani Andrzej Duda, ani Milosz Zeman nie byli faworytami elit politycznych i sondaży. - Zeman, został wybrany jako pierwszy prezydent Czech w wyborach powszechnych. A zwyciężył dzięki głosom prowincji, mając elektorat w pewnym stopniu podobny do elektoratu PiS-u. I tu widać tę nić porozumienia: skoro wygraliśmy w powszechnych wyborach, to mamy prawo działać, jak chcemy - mówi. Jak wskazuje, rząd czeski jest bardziej krytyczny wobec sytuacji, jaka panuje w Polsce wokół Trybunał Konstytucyjnego. - Sądzę, że premier Czech był bardziej krytyczny, ponieważ jest znany z prounijnego podejścia, które mieści się w głównym nurcie europejskim - tłumaczy dr hab. Jacek Wojnicki. Umiera i się odradza. V4 łącza dwie sprawy Spotkania prezydenta Dudy wpisują się w strategię polskich władz polegającą na budowaniu wokół Grupy Wyszehradzkiej sojuszu, tak aby V4 stała się centrum politycznym spajającym państwa Północy. - Grupa Wyszehradzka wielokrotnie umierała, ale zawsze się odradzała. Ostatnio drugie życie dostała za sprawą dwóch kwestii łączących te państwa. Po pierwsze kryzysu migracyjnego, który uderzył we wszystkie cztery państwa, choć najmocniej jego skutki odczuli Węgrzy. Druga sprawa, która zdecydowała o zacieśnieniu współpracy, to pakiet klimatyczny. - Gospodarki państw Grupy Wyszehradzkiej mają wspólne socjalistyczne korzenie, co spowodowało, że opierają się głównie na węglu. Nie są to państwa zainteresowane szybkim przejściem na technologie alternatywne. Ambitne propozycje UE, przygotowywane pod gospodarki zachodnie, mówiąc oględnie, powodowałyby duże zamieszanie gospodarcze dla tych czterech państw. Z tego tytułu mamy wspólny interes, o który warto walczyć, by państwa zachodnie uwzględniły również słabsze gospodarki oparte na węglu - podsumowuje ekspert. Na konferencji prasowej prezydent Duda podkreślił, że z czeskim szefem państwa zgodzili się właściwie we wszystkich kwestiach dotyczących polityki międzynarodowej i współpracy pomiędzy obu krajami. Zaznaczył, że zwłaszcza współpraca gospodarcza pomiędzy Polską a Czechami w ostatnich latach rozwija się bardzo dynamicznie, i wyraził nadzieję, że będzie się nadal rozwijała.