Niepokojące informacje dotarły rano z Egiptu. Jeden z pasażerów sterroryzował załogę samolotu linii EgyptAir, lecącego z Kairu do Aleksandrii. Samolot wylądował w Larnace na Cyprze. Mężczyzna twierdził, że ma na sobie pas szahida i groził detonacją ładunków. Ostatecznie służby ustaliły, że była to atrapa. Cypryjskie media podały, że motywem uprowadzenia maszyny są sprawy osobiste. Pojawiły się informacje, że porywacz zażądał spotkania ze swoją żoną, z którą ma czworo dzieci. Doniesień nie potwierdziły służby. Prezydent Cypru Nikos Anastasiadis oświadczył, że zdarzenie nie ma związku z terroryzmem. MSZ Cypru poinformowało, że porywacz został aresztowany. Porwanie egipskiego samolotu. Przebieg akcji Niebezpieczny precedens Zdaniem Andrzeja Mroczka, mamy do czynienia z typowym aktem terroru o charakterze kryminalnym. - Od lat nie mieliśmy do czynienia z tego typu aktem - mówi w rozmowie z Interią ekspert ds. terroryzmu. I przypomina, że uprowadzenia statków powietrznych były domeną nie tylko terrorystów, ale też kryminalistów i osób, które próbowały uciec z terytoriów rządzonych przez komunistów w latach 70. i 80. poprzedniego stulecia. - Wtedy dochodziło do bardzo dużej liczby tego typu aktów terroru, ale na przestrzeni lat stworzono takie mechanizmy zabezpieczenia fizycznego i technicznego, że wydawało się, że nie ma już możliwości uprowadzenia samolotu, a przynajmniej zostało zminimalizowane ryzyko - wyjaśnia nasz rozmówca.- To bardzo niebezpieczny precedens - ocenia zdarzenie, do którego doszło w samolocie egipskich linii lotniczych. Zwłaszcza, że kilka miesięcy temu doszło do katastrofy rosyjskiego samolotu na Synaju. Maszyna została porwana i wysadzona w powietrze przez dżihadystów 31 października 2015 r. Podróżowali nią turyści z Sharm El-Sheikh do Petersburga. - Wtedy osoby zatrudnione na lotnisku pomagały terroryście wnieść materiały wybuchowe na pokład. Wydawałoby się, że Egipt, który walczy o odbudowę dobrego imienia i zagwarantowanie bezpieczeństwa turystom, wyciągnął wnioski z tamtego wydarzenia, i przedsięwziął takie działania, dzięki którym nawet na lokalnych liniach krajowych bezpieczeństwo uległo znacznej poprawie - stwierdza Andrzej Mroczek. Zupełnie wyeliminowanie ryzyka niemożliwe Po katastrofie rosyjskiego samolotu zmieniono procedury i przede wszystkim przefiltrowano osoby zatrudnione na terenie portu. - Wtedy zawiódł czynnik ludzki. Jeśli chodzi o zabezpieczenie techniczne to lotniska egipskie spełniają pożądane normy. Jednak wewnętrzne procedury na lotniskach w różnych zakątkach świata nie są takie same. Jak widzimy, nie można przedsięwziąć środków ostrożności, które by w stu procentach wyeliminowały takie sytuacje - mówi nasz rozmówca. Zdaniem eksperta, ze szczególnie niebezpieczną sytuacją mielibyśmy od czynienia, gdyby potwierdziły się informacje o posiadaniu pasa szahida przez sprawcę. - To znowu obnażyłoby brak należytej kontroli na lotniskach Egiptu - wyjaśnia Andrzej Mroczek. Incydent na pokładzie egipskich linii lotniczych budzi niepokój, zwłaszcza w kontekście zeszłotygodniowego ataku terrorystycznego na lotnisku Zaventem w Brukseli, i silnego nacisku na zwiększenie bezpieczeństwa portów lotniczych. Izrael godny naśladowania - Stosowane na lotniskach procedury, algorytmy, zabezpieczenie techniczne i fizyczne, w chwili obecnej pozwalają zminimalizować ryzyko przeniesienia niebezpiecznego ładunku na pokład samolotu. Mówimy o pokładzie samolotu, czyli o porwaniu samolotu bądź dokonaniu aktu wysadzenia samolotu w powietrze. Natomiast jak pokazują ostatnie wydarzenia w Brukseli, nie możemy w stu procentach wyeliminować zagrożenia, że nie dojdzie do incydentów na terenie bądź w pobliżu lotniska. Równie dobrze można podjechać na parking, zostawić samochód i spowodować bardzo poważne szkody w mieniu i dużą liczbę ofiar - wyjaśnia ekspert. Według Andrzeja Mroczka, przykładem skutecznego zabezpieczenia lotnisk są rozwiązania stosowane na terenie Izraela. - Tam oprócz punktów kontroli dostępu do samej strefy bezpieczeństwa, są wytyczone wcześniej punkty kontrolne. Na drodze dojazdowej do lotniska są wyznaczone różnego rodzaju strefy, które pozwalają w znacznym stopniu na wyeliminowanie osób, które chciałyby dokonać aktu terroru w pobliżu portu lotniczego, jak i na terenie portu i w samym samolocie - zwraca uwagę nasz rozmówca. Efekt domina To, że niemożliwe jest zupełne wyeliminowanie ataków na lotniskach ze strony terrorystów, wynika również ze strategii ich działania. - Terroryści stosują różnego rodzaju ominięcia zabezpieczeń. Można powiedzieć, że dostosowują się do zmiennej, a tą zmienną jest nieustające ulepszanie zabezpieczenia technicznego i fizycznego - wyjaśnia specjalista z Collegium Civitas. - Oprócz tego, że prawdopodobieństwo wystąpienia potencjalnych ataków ze strony Państwa Islamskiego czy Al-Kaidy w najbliższych miesiącach jest bardzo duże, to niebezpiecznym precedensem jest to, że osoby niezwiązane z organizacjami terrorystycznymi na zasadzie efektu domina będą chciały usiłować indywidualnie przeprowadzić różnego rodzaju incydenty - przewiduje nasz rozmówca. - Po każdym akcie terroru obserwujemy również nasilenie się fałszywych powiadomień, tak jak to miało miejsce w przypadku lotniska w Modlinie - dodaje w rozmowie z Interią Andrzej Mroczek.