Prawniczka powiedziała Dominice, że jego adwokat może z czarnego zrobić białe i oskarżyć ją o sprowokowanie go. Powiedziała jej też, żeby nie opowiadała tej historii przy chłopakach, bo mogą zacząć myśleć o niej jako potencjalnej ofierze i chcieć ją skrzywdzić. Bratu powiedziała po tygodniu. Nakrzyczał na nią, że powinna była dźgnąć go tym nożem. Dominika sądzi, że widocznie to nie leży w jej naturze. Niedziela, godzina 3 nad ranem Dominika wpadła do mieszkania i zaczęła przeraźliwie płakać. W ręku trzymała kuchenny nóż, który z obrzydzeniem rzuciła na stół. Chciała przede wszystkim zdjąć z siebie te ubrania i się wykąpać. Miała na sobie płaszcz, sukienkę z długim rękawem, rajstopy. Co on mógł widzieć? Kawałek łydki? Dziewczyny chodzą w znacznie skromniejszych ubraniach. Współlokatorka zaczęła krzyczeć, żeby się nie rozbierała, bo zaciera ślady. Przecież każdy to wie z telewizji. Wtedy Dominika pomyślała, by zgłosić się na policję. Najpierw zadzwoniła do znajomego policjanta, żeby zapytać, co ma robić. Nie odbierał. Potem powiedział jej, że wybierała jego numer osiemnaście razy. Wówczas zadzwoniła do swojego chłopaka, żeby zabrał ją na posterunek. Niedziela, godzina 5 Pierwszy policjant, z którym rozmawiała, zachowywał się tak, jakby jej nie wierzył. Ledwie wychylił się z okienka i znudzonym głosem zapytał jak to było. Zapłakana, opuchnięta, z rozmazanym makijażem Dominika opowiadała. A on słuchał, przytakiwał, a na karteczce rysował jakieś wzorki. Pytał czemu przyjechała na posterunek, zamiast zadzwonić. Dominika zaczęła się denerwować. Zaczęła wątpić, czy był sens jechać na policję. I tak przecież go nie załapią. Może chociaż zaczną dokładniej patrolować osiedle. Potem inni policjanci zabrali ją radiowozem do domu. Dominika uważa, że ci, dla odmiany, byli fantastyczni. Próbowali ją rozśmieszać, by zapomniała o wydarzeniach tej nocy. Pod jej blokiem stały cztery radiowozy i grupa około dziesięciu policjantów w czarnych mundurach, z bronią i wyposażeniem, którego Dominika nie umie nazwać. Wyglądali jak z zagranicznego serialu kryminalnego. Pytali o kamery na osiedlu, ewentualnych świadków, o wszystko, co przyszło jej do głowy. Wezwali techników kryminalistycznych do zabezpieczenia śladów. Ci wszystko sfotografowali, pomierzyli i oznaczyli. Wzięli nóż, który zapakowała w reklamówkę. Pies nic nie znalazł. Już było za późno. Zbyt wiele osób przeszło tamtędy przez te kilka godzin. Niedziela, godzina 7 Dominika pojechała złożyć zeznania. Na policji pytali ją czy nie potrzebuje pomocy lekarza albo psychologa. Odpowiedziała, że nie. Później zdecyduje, że do psychologa jednak pójdzie, bo chciałaby się wygadać. Zaczęła mieć lęki. Pytali też czy zgadza się, żeby przesłuchiwał ją mężczyzna. Gratulowali odwagi. Dominika czuje, że naprawdę ją podbudowali. Prawie dziwili się, że jej kierunek studiów to nie psychologia. Żartowali, że gdyby jeszcze dźgnęła go nożem, przyjęli by ją do policji bez egzaminów. Dominika długo zastanawiała się, co przesądziło o tym, jak to rozegrała. Wciąż nie ma pojęcia. Niedziela, godzina 10 Godzinę po tym jak Dominika wróciła z komisariatu, znowu ją wezwali. Pokazali cztery zdjęcia. Spytali, czy kogoś na nich rozpoznaje. Dominika oglądała fotografie zastanawiając się, skąd policja bierze tych "dodatkowych podejrzanych". Nie miała jednak żadnych wątpliwości, kogo spotkała zaledwie osiem godzin temu... Dobrze się mu przyjrzała przy klatce schodowej. Żeby go przekonać, musiała go pocałować. Dominika otrząsa się z obrzydzeniem. Dominika cieszy się, że zdecydowała się zgłosić na policję, mimo że w gruncie rzeczy "nic się nie stało". Starszy policjant powiedział jej, że wiele kobiet nie zgłasza się nawet wtedy, gdy dojdzie do gwałtu. Dominika przyznaje ze wstydem: zawsze była przekonana, że policja nic nie potrafi. A oni już następnego dnia go złapali. Dla Dominiki to rewelacja. Chyba chciałaby pracować w policji. Podobno wydali go koledzy. Był już w tym budynku, nawet na tym samym piętrze, na którym nie tak dawno składała zeznania. Kwalifikacja czynu: inna czynność seksualna. Nie próba gwałtu, bo nie ma nasienia. Był pod wpływem alkoholu. To działa na jego niekorzyść. Oraz to, że ma 18 lat. Dopiero wkroczył w dorosłość. Na razie przebywa w areszcie. To, co zrobił Dominice, nie wystarczy, by trafił do więzienia, ale zaatakował jeszcze trzy inne kobiety. Jedną na pewno tej samej nocy, 2 godziny wcześniej. Dwie zgłosiły się w kolejnych dniach. Dominika nic o nich nie wie. Tylko tyle, że jedna z nich ma tak samo jak ona na imię. Niedziela, godzina 2 nad ranem Dominika mieszkała na tym krakowskim osiedlu od dwóch lat. Jak się okazało, on mieszkał w bloku obok. Bardzo często wracała z koleżanką w nocy przez osiedle. Nigdy nic się nie działo. One dwie były chyba najgłośniejszymi osobami na osiedlu. Dlatego nie miała obaw przejść tych kilkuset metrów od przystanku nocnego autobusu. Na taksówki nie ma pieniędzy. Studiuje. Tej nocy była na imprezie. Miał ją odprowadzić jej chłopak, ale pokłócili się i wyszła sama. Z autobusu wysiadło z nią jeszcze kilka osób. Jakaś dziewczyna minęła ją na głównej ulicy. Dominika szła powoli, bo miała buty na obcasach. Wyjęła telefon, żeby zadzwonić do przyjaciółki, ale stwierdziła, że ta na pewno już śpi. Wtedy odwróciła się i zobaczyła, że tuż za nią idzie jakiś chłopak. Musiał się skradać, bo wcześniej go nie słyszała. Jej obcasy głośno stukały o chodnik. Był jej wzrostu, bardzo szczupły, ubrany w krótkie spodenki. Sąsiad z osiedla - pomyślała. Nie przyspieszała, nie stanęła. Nagle zarzucił jej ręce na szyję. Myślała, że ktoś robi sobie żarty. Ma znajomych w tym bloku. Była przekonana, że to jeden z nich. Nawet się uśmiechnęła. Powiedział szeptem, żeby się zamknęła, bo poderżnie jej gardło. Wtedy poczuła nóż. Popchnął ją. Kazał wejść pod balkon osłonięty z przodu przez krzaki. Musiał to mieć zaplanowane. Kazał się położyć na piasku. Powiedziała, że odda mu wszystko, co ma. Telefon i portfel. Powiedział, że chce tylko jej. Wtedy Dominika poczuła się zgwałcona. Według niej, to już się stało. Sięgnęła dna. Wtedy przyszło jej do głowy, żeby bronić życia. Zaczął ją całować, dotykać. Jednak jej nie rozebrał. Kiedy próbowała coś mówić, kazał się zamknąć. Po chwili zaczęła jednak go przekonywać, że nie musi tak być, że nie muszą tego robić w tym miejscu, w ten sposób. Spytała, ile ma lat. Wtedy miała już w głowie plan ucieczki. Powiedziała mu, że bardzo jej się podoba i że ma wolne mieszkanie. Nie uwierzył. Pocałowała go. Spytała komu kibicuje. Czy był na ostatnim meczu? Zaczęła się śmiać. Powiedział, że wyrzuci nóż, kiedy okaże się, że w mieszkaniu nikogo nie ma. Wtedy zobaczyła, że ma przewagę. Zdjęła buty i wzięła je do ręki. Zaczęli iść. Przytrzymywała jego rękę z nożem na jej gardle, bo bała się, że się zdenerwuje i ją uderzy. Kiedy dotarli do klatki, zaczęła panikować. Nie uciekła aż do teraz. Wyjęła z torebki klucze i otworzyła wąsko drzwi. Wtedy szybko przecisnęła się przez tę szparę i chciała zamknąć drzwi. Jednak on chwycił za klamkę z drugiej strony i zaczęli się siłować. Otworzył drzwi. Wtedy zaczęła uciekać i z całych sił wzywać pomocy. Złapał ją już na parterze, zacisnął dłonią usta. Jednak byli już w klatce. Widziała, jak celuje w nią pięścią. Zakrztusiła się, a po chwili zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć. Jest pewna, że słychać ją było na co najmniej dwóch piętrach. Nikt nie zareagował. Nic nawet nie drgnęło. Na szczęście krzyk go spłoszył. Przestraszył się, że ktoś jednak usłyszy i odpuścił. Pogroził jej jeszcze i uciekł. Krzyknęła za nim, że tego pożałuje. Nie odwracając się wbiegła do mieszkania. W ręku miała jego nóż.