Dodatkowo skazany musi zapłacić trzy tysiące grzywny. Wyrok nie jest prawomocny. Napastnik przez kilka godzin przetrzymywał dziewczynę. Nastolatkę znaleźli następnego dnia na łące w Skarżysku Kamiennej przypadkowi przechodnie. Była w ciężkim stanie - groziła jej amputacja odmrożonych kończyn. W szpitalu stwierdzono, że została prawdopodobnie zgwałcona. Dopiero po dwóch dniach można ją było przesłuchać. Dziewczyna nie pamiętała okoliczności zdarzenia, dlatego podejrzewano, że sprawca użył "pigułki gwałtu". Sąd uznał, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwala stwierdzić, iż postępowanie oskarżonego było wymierzone w sferę osobistej wolności pokrzywdzonej. - Zasługuje ono na surowe potępienie tym bardziej, że mężczyzna działał podstępnie, w przeświadczeniu, że uniknie kary - podkreślił sąd w uzasadnieniu swojego postanowienia. Poszkodowana zeznała m.in., że po wypiciu soku podanego jej przez oskarżonego poczuła zawroty głowy, stała się "obojętna i posłuszna". Jeden ze świadków dodał, że gdy rozmawiał z nią przez telefon, sepleniła. Lekarz, który badał ją po kilku godzinach stwierdził, że mogła być pod wpływem środka odurzającego; była przytomna, ale bez kontaktu. "Pigułka gwałtu" to narkotyk, który dosypywany jest najczęściej do drinków w barze czy dyskotece. Kobieta traci potem przytomność na kilka godzin. "Pigułka gwałtu" bardzo szybko znika z organizmu, dlatego trudno potem udowodnić, że była użyta. Sławomir Z. spędzi w więzieniu pięć lat, bo sąd dodatkowo skazał go na pół roku więzienia za próbę wyłudzenia kredytu.