Wrak należącego do firmy K2 Aviation samolotu spoczywa na prawie pionowym ośnieżonym zboczu Thunder Mountain na wysokości 3300 metrów. W poniedziałek doleciał tam helikopter służb parkowych. Opuszczony na linie ratownik dotarł do maszyny i znalazł w środku ciała czwórki pasażerów. Zła <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-pogoda,tId,93486" title="pogoda" target="_blank">pogoda</a> uniemożliwiła jednak przetransportowanie ciał oraz poszukiwania pilota samolotu. Tuż po wypadku połączył się on przez telefon z biurem K2 i poinformował o katastrofie. Godzinę później zadzwonił ponownie, ale połączenie zostało zerwane. Wszystko wskazuje na to, że nie żyje. W tej chwili nie wiadomo, czy zostanie podjęta akcja wydobycia z samolotu ciał zabitych Polaków. Operacja byłaby bardzo trudna i wymagałaby od ratowników umiejętności wspinaczkowych. Do przeprowadzenia akcji transportu ciał potrzebna jest też dobra pogoda. Na razie rejon katastrofy spowijają gęste chmury i pada deszcz. Według meteorologów, warunki atmosferyczne mają poprawić się jutro.