55-letni dziś Jos Brech został zatrzymany w Barcelonie w niedzielę. Jest w areszcie i czeka na ekstradycję do Holandii - podała w oficjalnym komunikacie policja w Limburgu, skąd pochodził chłopiec. 11-latek w sierpniu 1998 r. spędzał wakacje na obozie letnim w niewielkiej holenderskiej miejscowości Brunssummerheide w prowincji Limburg w pobliżu granicy z Niemcami. Zniknął ze swojego namiotu. Na drugi dzień w lesie znaleziono jego ciało. Obrażenia wskazywały na to, że chłopiec został wykorzystywany seksualnie, a następnie w brutalny sposób zamordowany. Jos Brech mieszkał w pobliżu obozu. Uciekł z domu na początku tego roku, kiedy policja przystąpiła do operacji pobierania próbek DNA. Chciała je porównać z tymi z ubrania dziecka. Na badania zgłosiło się ponad 20 tys. osób, wśród nich - jak się okazało - byli krewni Brecha. Rodzina 55-latka zgłosiła zaginięcie mężczyzny dopiero w kwietniu. Zdarzało się bowiem wcześniej, że Jos Brech - były pracownik harcerstwa i ekspert od survivalu - znikał w lesie na długie tygodnie. Po zgłoszeniu zaginięcia, policja przeszukała jego domek letniskowy we wschodniej Francji. Po zebraniu w nim śladów biologicznych miała już 100-proc. pewność, że to on jest sprawcą brutalnego zabójstwa sprzed 20 lat. Zdjęcie podejrzanego rozesłano po Europie. Został rozpoznany przez innego Holendra mieszkającego w Hiszpanii. Twierdził on, że w lipcu widział Josa Brecha w miejscowości Castelltercol, godzinę jazdy od Barcelony. Brech miał mieszkać w namiocie na terenie leśnym na obrzeżach miasteczka.