W środę, w petersburskim sklepie sieci "Pieriekrjostok" eksplodowała bomba domowej produkcji, raniąc 18 osób. Dzień po wybuchu, prezydent Rosji Władimir Putin nazwał zdarzenie zamachem i zapowiedział bezwzględną walkę z terroryzmem. Rosyjski przywódca wydał rozkaz funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa, aby postępowali zgodnie z prawem, ale gdy jest zagrożone ich życie "likwidowali bandytów". Tego samego dnia niektóre petersburskie portale opublikowały w sieci nagrania wideo, na których widać mężczyznę umieszczającego torbę w schowku na bagaż, znajdującym się wewnątrz supermarketu "Pieriekrjistok". Tymczasem FSB w oficjalnym komunikacie nie odniosła się do tych nagrań, a jedynie poinformowała o zatrzymaniu domniemanego sprawcy. W kolejnym komunikacie podano, że został on przekazany funkcjonariuszom Komitetu Śledczego, którzy będą go przesłuchiwać. Powołując się na źródła w organach ścigania, agencja TASS stwierdziła, że chodzi o Rosjanina, mieszkającego w rejonie Krasnosielskim Sankt Petersburga. Bardziej szczegółowe dane podał petersburski portal "Fontanka", stwierdzając, że chodzi o 35-letniego narkomana i alkoholika Dmitrija Łukjanienkę. Według "Fontanki", FSB wpadła na jego trop, odnajdując ukryty w kiełbasie na sklepowej półce pendrive. Na nośniku był zapis dotyczący schematu bomby oraz groźby pod adresem jednej z lokalnych szkół prowadzących kursy tak zwanej energoterapii i rozwoju świadomości. Szkoła ma swoje filie w kilku krajach zachodniej Europy, w tym w Polsce. Petersburski portal dodaje, że informatycy służb bezpieczeństwa na podstawie danych zapisanych na pendrive dotarli właśnie do Łukjanienki i zatrzymali go. Dziennikarze tego portalu napisali, że "historia wybuchu bardziej przypomina opowieść o szaleńcu, niż zamach terrorystyczny"