Na popularnym wśród turystów Półwyspie Chalcydyckim u wybrzeży Morza Egejskiego wiatry osiągały prędkość ponad 100 km na godzinę. W regionie ogłoszono stan wyjątkowy. Według świadków - burza, która powaliła drzewa i pozrywała dachy domów, trwała zaledwie kilka minut. Jak podała grecka policja - wśród zabitych jest dwoje starszych Czechów, których przyczepę kempingową porwał wiatr, kobieta z 8-letnim synem z Rumunii, którzy zginęli, gdy wiatr zwalił dach restauracji w kurorcie nadmorskim oraz dwóch Rosjan, mężczyzna i chłopiec, zabici w wyniku zwalenia się drzewa koło hotelu. Zwłoki siódmej, niezidentyfikowanej dotychczas ofiary znaleziono w morzu. Według władz rany odniosło około 100 osób, głównie turystów. Jak poinformował rzecznik rządu Stelios Pecas - 23 osoby są w szpitalu, a stan zdrowia jednej kobiety jest krytyczny. Na ulicach leżą drzewa i motocykle, na plażach - kawałki dachów zerwanych z domów. Występowały też przerwy w dostawach prądu. Jak wyjaśnił profesor meteorologii i klimatologii Uniwersytetu Arystotelesa w Salonikach Teodoros Karakostas, zjawisko, które nawiedziło północną Grecję, było tzw. superkomórką burzową. Jest to najrzadziej występujący rodzaj burzy, ale jednocześnie najgwałtowniejszy. W Grecji o tej porze roku, gorącej i suchej, burze są rzadkością.