Szkoccy nacjonaliści będą mieli w liczącej 650 miejsc Izbie Gmin ponad dziewięć razy więcej deputowanych niż po wyborach z 2010 roku. "Gratulacje dla naszych 56 deputowanych, dziękujemy wszystkim, którzy zaufali SNP" - napisało ugrupowanie na Twitterze po przeliczeniu głosów w 59. i ostatnim okręgu w Szkocji. "To historyczny wynik" - powiedziała w przemówieniu po ogłoszeniu wyników liderka ugrupowania i szefowa autonomicznego rządu Szkocji Nicola Sturgeon. Podziękowała wszystkim, którzy oddali głos na jej partię. "Sprawiliście, że wasz głos został usłyszany, a my sprawimy, że głos Szkocji będzie słyszany w Pałacu Westminsterskim" - zapewniła na Twitterze. Sturgeon nie kandydowała w czwartkowych wyborach. Jak komentuje agencja AFP, zwycięstwo SNP w Szkocji wygląda na rewanż po referendum niepodległościowym w tym regionie we wrześniu ub.r., gdy przeciwko odłączeniu się od Zjednoczonego Królestwa zagłosowało ponad 55 proc. Szkotów. Szkoccy nacjonaliści zdobyli poparcie kosztem laburzystów. Partia Pracy straciła 40 z dotychczasowych 41 deputowanych w Szkocji, regionie uważanym za bastion laburzystów. Symbolem klęski laburzystów stał się fakt, że 20-letnia studentka Mhairi Black kandydująca z ramienia SNP pokonała w jednym z okręgów Douglasa Alexandra, szefa dyplomacji w laburzystowskim gabinecie cieni. Black, studentka politologii na Uniwersytetu w Glasgow, została też najmłodszą deputowaną do brytyjskiego parlamentu od 1667 roku. Z 568 okręgów wyborczych, w których przeliczono już głosy (wszystkich okręgów jest 650), konserwatyści otrzymują 269 mandatów, a laburzyści 214. Osiem mandatów dostanie Partia Demokratycznych Unionistów w Irlandii Północnej oraz Liberalni Demokraci, dotychczasowy partner koalicyjny Camerona. Antyunijna Partia Niezależności Zjednoczonego Królestwa (UKIP) będzie miała jeden mandat. Trzynaście mandatów otrzymały inne mniejsze ugrupowania.