Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej mówił o tym podczas posiedzenia komisji prawnej PE, na której trwała debata na temat praworządności w Polsce. "Nie ma powodu, żeby KE zmieniła swoje stanowisko, dalej utrzymuje się systemowe zagrożenie dla praworządności w Polsce" - powiedział. Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia, sędziowie SN, którzy osiągnęli nowy, niższy wiek emerytalny i nie zgłosili wniosku o możliwość dalszego orzekania, przejdą w stan spoczynku. KE sprzeciwia się temu, wskazując, że sędziowie są nieusuwalni. Posiedzenie Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych europarlamentu miało burzliwy przebieg; padały oskarżenia o zdradę ojczyzny, współpracę z komunistycznymi służbami czy nierówne traktowanie. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej mówił, że jest świadomy, iż potrzebne są pilne działania w sprawie sędziów SN, którzy - zgodnie z wprowadzoną przez rządzących reformą - 3 lipca mają przejść na emeryturę. "Komisja jest w pełni świadoma, że jest potrzebne pilne działanie. KE tego nie zaniedba" - zapewniał. Spięcie między Bonim a Hocem Podczas debaty doszło do ostrej wymiany zdań między eurodeputowanymi PO i PiS. Najmocniej starli się Michał Boni (PO) z Czesławem Hocem (PiS). Gdy Boni skrytykował wprowadzane przez rząd rozwiązania i apelował o zamrożenie ustawy o SN, Hoc zarzucił mu, że jest niewiarygodny, bo "był tajnym współpracownikiem". "Chcielibyśmy, by KE była w pełni i skutecznie strażnikiem wartości zapisanych w naszych europejskich traktatach. Po wczorajszej decyzji KE ma pan wszystkie możliwości w ręku, by dalej walczyć o praworządność w Polsce. Nie odpuszczajmy, bo chodzi o zbyt wiele" - mówił Boni do wiceszefa KE. "Ten człowiek w czasie reżimu komunistycznego, totalitarnego, współpracował ze służbami PRL, był tajnym współpracownikiem. To tak gwoli wiarygodności" - odparł Hoc. Boni ripostował, że przez całe lata 80. działał w podziemnej Solidarności, a w 1986 roku podpisał pod groźbą szantażu i utraty dziecka deklarację współpracy, której nigdy nie podjął. "Nie mam sobie nic do zarzucenia" - mówił przekonując, że wnoszenie tej sprawy do debaty jest skandaliczne. Po swoim wystąpieniu dostał oklaski. Wiceprzewodnicząca Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy Sophie in ’t Veld również domagała się rozpoczęcia procedury o naruszenie prawa UE przez KE w związku z ustawą o SN. "Proszę się nie wahać i wystąpić (w tej sprawie) do Trybunału Sprawiedliwości" - wtórowała jej eurodeputowana PO Barbara Kudrycka. Europoseł PiS <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-karol-karski,gsbi,2642" title="Karol Karski" target="_blank">Karol Karski</a> zarzucał KE nierówne traktowanie, oceniając, że Komisja nie ma problemu z niemieckimi czy hiszpańskimi rozwiązaniami, w myśl których rządy również mają wpływ na powoływanie sędziów. "Honorowym rozwiązaniem byłoby, gdyby podał się pan do dymisji" - zwrócił się Karski do Timmermansa. Liczne ostre wypowiedzi Argument o współpracy ze służbami komunistycznymi wybrzmiał też w przemówieniu europosłanki PiS Jadwigi Wiśniewskiej, która oskarżała o nią eurodeputowanych PO. "Państwo z PO sami sobie świadectwo hańby wystawili dziś i wielokrotnie wcześniej" - oświadczyła, odnosząc się do apeli Platformy o procedurę w sprawie ustawy o SN. Wiśniewska mówiła też, że przyjeżdżając do Polski, Timmermans widzi kraj, który się rozwija. "Widzi pan, jak wygląda sytuacja w Polsce. Proszę w 100-lecie odzyskania niepodległości w Polsce nie stawiać Polski w tak trudnej sytuacji, że oto instytucje UE mieszają się w wewnętrzny spór polityczny w Polsce. Proszę nie stawać się częścią tego sporu" - apelowała do wiceszefa KE. Odpowiedziała jej europosłanka PO Julia Pitera, mówiąc, że Timmermans miał okazję przyjrzeć się, jak wygląda dyskusja w Polsce. "Kłamstwa, których wysłuchaliśmy, są nieprawdopodobne. Mówi to partia, która w swoich szeregach miała komunistycznego ministra sprawiedliwości (Andrzeja Kryże, w PRL sędziego, a w rządzie PiS w latach 2005-2007 wiceministra sprawiedliwości - PAP), który skazywał opozycyjnych działaczy, m.in. byłego prezydenta (Bronisława) Komorowskiego" - oświadczyła. Wypominała też PiS-owi, że w swoich szeregach ma Stanisława Piotrowicza, prokuratora w czasach PRL. Apele Timmermansa Sam Timmermans, odnosząc się na koniec do emocjonalnej wymiany zdań między polskimi politykami, apelował, by w dyskusji trzymać się faktów, tak jak to robi <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a>. Wiceszef KE przywoływał też m.in. najnowszy krytyczny raport Grupy Państw Przeciwko Korupcji (GRECO) w sprawie Polski, wskazując, że cały czas utrzymuje się systemowe zagrożenie dla praworządności. Oświadczył, że między nim a szefem KE Jean-Claude'em Junckerem nie ma różnicy zdań, jeśli chodzi o podejście do działań rządu w Warszawie. Zaznaczył też, że ma wsparcie całego kolegium komisarzy. "KE ma określoną liczbę instrumentów, które może wykorzystać. Będzie je wykorzystywać, gdy uznamy, że nadszedł właściwy czas" - powiedział dziennikarzom po posiedzeniu. Pytany o procedurę o naruszenie prawa UE w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym powiedział, że zostanie to rozważone przez KE w nadchodzących dniach. "Desperacko staram się przekonać polski rząd, by zrozumiał, że powinien podjąć kroki w kierunku sugerowanym przez KE. Mam nadzieję, że to zrobią. Czekam na sygnały, czy polski rząd chce wypełnić rekomendacje KE" - powiedział Timmermans.