Do wypadku doszło około godziny 19. czasu lokalnego w czwartek, gdy nadejście burzy zaskoczyło na sztucznym jeziorze koło miasta Branson w stanie Missouri dwie amfibie. Obie skierowały się ku brzegowi, ale dopłynęła do niego tylko jedna."Z 11 osób z mojej rodziny przeżyły tylko dwie - ja i mój bratanek" - powiedziała stacji telewizyjnej Fox59 Tia Coleman leżąc w szpitalnym łóżku. "Straciłam wszystkie moje dzieci. Straciłam mojego męża. Straciłam moich teściów" i innych krewnych - mówiła. Kobieta wspomniała, że na początku rejsu kapitan powiedział pasażerom, że kamizelki ratunkowe nie będą im potrzebne, a "gdy nadszedł czas, by je wziąć, było już za późno". "The New York Times" cytuje innego członka tej samej rodziny. Carolyn Coleman powiedziała gazecie, że zginęły osoby z trzech pokoleń tej rodziny, w tym czworo dzieci. Colemanowie wypożyczyli duży samochód i pojechali do Branson w ramach ich corocznej rodzinnej podróży. Jak podały lokalne władze, dochodzenie w sprawie tragedii prowadzą Państwowy Urząd Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) i Straż Przybrzeżna USA (USCG). Na pokładzie było łącznie 31 osób, w tym dzieci. Kapitan amfibii uratował się, natomiast kierowca utonął. Sceną tragedii było mające 174 kilometrów kwadratowych powierzchni sztuczne jezioro Table Rock, spiętrzone zaporą o tej samej nazwie na rzece White River.