Wcześniej sekretarz stanu USA Mike Pompeo oświadczył, że to nie on stoi za tekstem, opublikowanym w nowojorskim liberalnym dzienniku. Zaprzeczył temu również dyrektor wywiadu krajowego USA Dan Coats. Autorem listu do "NYT" nie jest też wiceprezydent USA Mike Pence - podał z kolei rzecznik zastępcy Trumpa Jarrod Agen. "NYT powinien się wstydzić, tak jak osoba, która napisała ten fałszywy, nielogiczny oraz tchórzliwy tekst. Nasze biuro jest ponad takimi amatorskimi działaniami" - napisał na Twitterze Agen. W środę wieczorem "New York Times" opublikował na swej stronie internetowej komentarz anonimowego urzędnika administracji USA, który ocenił, że obecny prezydent "działa w sposób szkodliwy dla kondycji" kraju. Poinformował, że wewnątrz administracji działa "cichy ruch oporu", w ramach którego "wielu wysokich rangą członków jego (Trumpa - PAP) administracji starannie pracuje od wewnątrz, by zniweczyć część jego planów i najgorszych popędów" oraz "chronić instytucje demokratyczne" przed "fanaberiami Trumpa". Autor tekstu ocenił też, że Trump jest "amoralny", nie kieruje się republikańskimi wartościami wyznawanymi przez partię, z ramienia której został wybrany na prezydenta USA, a styl jego rządzenia jest "impulsywny, konfliktowy, małostkowy i nieskuteczny". Urzędnik podkreślił, że wielu członków administracji stara się uniezależniać swoje działania od kaprysów przywódcy i że zastanawiali się nad zastosowaniem 25. poprawki do konstytucji USA. Przewiduje ona możliwość pozbawienia władzy prezydenta, jeśli większość członków jego gabinetu - pod kierunkiem wiceprezydenta - dojdzie do wniosku, że prezydent jest niezdolny do sprawowania tego urzędu. Nie chcąc jednak wywoływać kryzysu konstytucyjnego, członkowie obecnej administracji mieli zadecydować, że sami będą "kierować administracją we właściwym kierunku", zanim "nie nadejdzie jej koniec". W reakcji na publikację prezydent Trump podał w wątpliwość, czy urzędnik naprawdę istnieje, jednocześnie apelując, by jeśli tak jest, "NYT" ze względu na bezpieczeństwo narodowe oddał go w ręce władz. Osobę tę nazwał "tchórzliwą" i zasugerował, że doszło do zdrady. Z kolei rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders oświadczyła, że administracja jest "rozczarowana" tym "żałosnym, bezmyślnym i egoistycznym komentarzem". Oceniła, że jest to kolejna podjęta przez media próba zdyskredytowania prezydenta Trumpa.