"Jestem tu, by ogłosić coś bardzo, bardzo dla was ważnego. Jutro w Waszyngtonie będę podpisywał propozycję wycofania się z tzw. Planu Czystej Energii poprzedniej administracji i tym samym zapoczątkuję wysiłki zmierzające do wycofania tych regulacji prawnych" - powiedział Pruitt w stanie Kentucky. Celem Planu Czystej Energii była redukcja emisji dwutlenku węgla z elektrowni, ze szczególnym uwzględnieniem elektrowni węglowych, oraz zwiększenie ilości odnawialnych źródeł energii. Stany musiały przedstawić EPA plany pokazujące, w jaki sposób mają zamiar zmniejszyć emisję dwutlenku węgla na swoim obszarze. Pruitt powiedział na wiecu w Kentucky: "Prezydent (<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a>) dał do zrozumienia, że jeśli ktoś zastanowi się, co ten plan naprawdę znaczy, to zobaczy, że wprowadzał on podział na zwycięzców i przegranych". Krytycy zniesienia Planu Czystej Energii argumentują, że uniemożliwi to spełnienie standardów emisji dwutlenku węgla wynikających z paryskiego porozumienia klimatycznego. Prezydent Trump wcześniej w tym roku ogłosił wycofanie się USA z porozumienia paryskiego, ale część stanów wybrała pozostanie przy tym porozumieniu. Przyjęte w grudniu 2015 roku na konferencji klimatycznej ONZ w Paryżu porozumienie ratyfikowało dotąd 147 państw. USA uczyniły to we wrześniu ubiegłego roku, zobowiązując się do działań na rzecz ograniczenia wzrostu średniej temperatury na świecie do wyraźnie mniej niż 2, a jeśli to możliwe do 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną. Wymaga to zredukowania globalnej emisji gazów cieplarnianych, w której udział USA wynosi - według porozumienia paryskiego - 17,89 proc. Wyprzedzają je pod tym względem tylko <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-chiny,gsbi,4231" title="Chiny" target="_blank">Chiny</a> z udziałem 20,09 proc. Z Waszyngtonu Joanna Korycińska