Administracja USA uznała te wybory za "farsę" i zapowiedziała szybkie działania i presję na Caracas, aby przywrócić tam demokrację. W ramach nowych sankcji zabroniono amerykańskim firmom i obywatelom USA pomagania rządowi Wenezueli w sprzedaży nieruchomości i dóbr inwestycyjnych. Reuters cytuje niewymienionego z nazwiska przedstawiciela administracji USA, który powiedział dziennikarzom, że nowe sankcje blokują drogę korupcyjnym praktykom - "pozbawiają skorumpowanych oficjeli wenezuelskich możliwości (...) wyprzedawania majątku publicznego w zamian za łapówki". Agencja dpa cytuje anonimowego przedstawiciela władz USA, według którego członkowie rządu Maduro, chcąc się wzbogacić, "wyprzedają wszystko, co nie jest mocno przyśrubowane". "Jeszcze nigdy ten region nie przeżył takiej kleptokracji. Teraz zamykamy kolejną drogę, którą wykorzystywano do praktyk korupcyjnych" - dodał ów przedstawiciel administracji USA. AP odnotowuje, że Waszyngton nie zdecydował się na objęcie sankcjami wenezuelskiej ropy naftowej. Wenezuela ma największe na świecie zasoby tego surowca. Lewicowy prezydent Maduro zwyciężył w niedzielnych przyspieszonych wyborach, uzyskując ok. 68 proc. głosów, a jego kontrkandydat Henri Falcon - ok. 22 proc. Na Maduro oddało głosy 5,8 mln wyborców, a na Falcona - 1,8 mln. Frekwencja przy urnach wyniosła 46,1 proc. Rywale Maduro zapowiedzieli, że nie uznają wyniku wyborów. Opozycja wzywała do bojkotu wyborów, ponieważ - podobnie jak większość społeczeństwa - uznała, że ich wynik był z góry przesądzony na korzyść obecnego prezydenta. Podobnie do Stanów Zjednoczonych wiele innych krajów uznało wybory w Wenezueli za nieprawomocne. Część krajów G 20 nie uznała wyników wyborów Przedstawiciele krajów z grupy G20: Argentyny, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-kanada,gsbi,4212" title="Kanady" target="_blank">Kanady</a>, Australii, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-meksyk,gsbi,4248" title="Meksyku" target="_blank">Meksyku</a>, USA oraz zaproszonego do udziału w spotkaniu G20 Chile stwierdzili we wspólnym oświadczeniu w poniedziałek, że nie uznają wyniku niedzielnych wyborów prezydenckich w Wenezueli. "Biorąc pod uwagę brak legitymizacji procesu wyborczego, nie uznajemy wyników wyborów (...) które wykluczają udział niektórych aktorów politycznych" - powiedział minister spraw zagranicznych Argentyny Jorge Faurie. Jak podano w oświadczeniu, jego sygnatariusze "rozważają możliwe środki ekonomiczno-finansowe w charakterze sankcji przeciwko autorytarnemu reżimowi Nicolasa Maduro, dążąc jednak do tego, aby nie dotknęły one Wenezuelczyków". Faurie odniósł się także do "kryzysu humanitarnego" w Wenezueli, który "niepokojąco się nasilił"; zwrócił też uwagę na "rosnący exodus Wenezuelczyków" stanowiący "zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności w regionie". Chile nie należy do grupy 20 państw, ale zostało zaproszone do udziału w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych tych krajów w Argentynie, która sprawuje rotacyjną prezydencję G20 w tym roku. Także Kolumbia nie uznała wyniku wyborów. Kolumbijska minister spraw zagranicznych Maria Angela Holguin Cuellar przypomniała, że Bogota wielokrotnie powtarzała, że nie uzna tych wyborów z powodu braku przejrzystości i międzynarodowych obserwatorów.