Ryanair zgłosił w marcu plany lotów na Ukrainę, z których wynikało, że będzie latał na czterech trasach do Kijowa i siedmiu do Lwowa, w tym m.in. z Krakowa i Wrocławia. Wszystko wskazuje jednak na to, że przynajmniej w najbliższym czasie samoloty tanich linii lotniczych nie polecą do naszych wschodnich sąsiadów. W poniedziałek Paweł Riabikin, prezes lotniska Kijów-Boryspol, zorganizował konferencję prasową, na której przekazał, że warunki zaproponowane przez Ryanaira są nie do zaakceptowania przez kijowskie lotnisko i niezgodne z ukraińskim prawem. Riabikin poinformował nawet o warunkach, na jakich Ryanair chciał latać do ukraińskiej stolicy. Tanie linie domagały się m.in. zwolnienia z opłat nawigacyjnych i innych podatków, bezpłatnego miejsca na reklamę, czy 35 proc. dochodów z obrotów, jakie pasażerowie Ryanaira zrobią przy okazji zakupów w sklepach bezcłowych. Po konferencji prezesa ukraińskiego lotniska Ryanair wydał oświadczenie, w którym czytamy, że: "lotnisko w Kijowie zdecydowało się chronić regularne, drogie linie lotnicze i pozbawiło ukraińskich konsumentów i gości dostępu do najniższych cen lotów w Europie". "Żałujemy, że lotnisko we Lwowie padło ofiarą decyzji portu w Kijowie" - dodano. "Z powodu swoich zaniedbań lotnisko w Kijowie straci w tym roku ponad 500 tys. potencjalnych pasażerów oraz 400 miejsc pracy" - zaznaczono w komunikacie. Tanie linie lotnicze zawiesiły sprzedaż biletów na Ukrainę i poinformowały o odwołaniu wszystkich lotów do Lwowa i Kijowa. Utracone połączenia z Ukrainą Ryanair ma zrekompensować sobie w innych krajach, jak Niemcy, Izrael i Polska. "Pasażerowie, którzy kupili już bilety, zostaną o zaistniałej sytuacji poinformowani mailem i mogą liczyć na zwrot pieniędzy" - donosi fly4free. JK