Stuosobowy oddział Rumunów będzie w Polsce współpracował z żołnierzami ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Nad Wisłę przyjadą żołnierze 205. rumuńskiego batalionu sił powietrznych, zajmujący się przede wszystkim obroną nieba przed ewentualnym wrogiem. "Po 10 minutach jesteśmy gotowi do otwarcia ognia" Jak mówi kapitan Nisztor Andrej z rumuńskiego batalionu, chodzi o zestrzeliwanie wrogich samolotów w czasie działań wojennych. - Potrzebujemy maksymalnie 10 minut i jesteśmy gotowi do otwarcia ognia. Kiedy już jesteśmy na miejscu, wszystko dzieje się bardzo szybko - dodaje.Według postanowień ubiegłorocznego szczytu NATO, do Polski i krajów bałtyckich ma w sumie zostać wysłanych około 4 tysięcy żołnierzy, a dodatkowo USA wyślą brygadę pancerną, liczącą 5 tysięcy osób. Wszystko to w związku z zagrożeniem ze strony Rosji. Na wschodniej flance Sojuszu znajdą się przede wszystkim żołnierze z USA, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-kanada,gsbi,4212" title="Kanady" target="_blank">Kanady</a> i Wielkiej Brytanii, ale inne kraje NATO takie jak Rumunia zapowiadały wysłanie także mniejszych oddziałów. Wczoraj polski minister obrony <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a> zapowiedział, że składająca się głównie z Amerykanów batalionowa grupa bojowa NATO zostanie rozmieszczona w Orzyszu i Bemowie Piskim. Oficjalne powitanie żołnierzy planowane jest na 13 kwietnia.