- Akcja przedstawicieli Innej Rosji przed ambasadą Polski w Moskwie zasługuje tylko na negatywne oceny - podobnie jak wszelkie chuligaństwo i łamanie porządku prawnego - oznajmił Kałasznikow, cytowany przez radio Echo Moskwy. W środę rano aktywiści Innej Rosji wrzucili race i świece dymne na teren polskiej ambasady. Rozpostarli też transparent z napisem "Rosja od Warszawy do Port Artur". Interweniowała policja; zatrzymała trzech uczestników manifestacji. Jeden z jej uczestników Konstantin Makarow powiedział dziennikarzom, że była to symetryczna odpowiedź na poniedziałkowe burdy przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Przedstawiciele ambasady RP nie komentują incydentu. Trzon niezarejestrowanej Innej Rosji stanowią stronnicy zdelegalizowanej Partii Narodowo-Bolszewickiej (PNB), kierowanej przez pisarza i byłego dysydenta Eduarda Limonowa. Zarzut niepodporządkowania się poleceniom funkcjonariusza policji Jeden z założycieli tej formacji Siergiej Aksionow poinformował w swoim mikroblogu na Twitterze, że trzem zatrzymanym aktywistom organizacji przedstawiony zostanie zarzut niepodporządkowania się poleceniom funkcjonariusza policji, za co grozi kara grzywny do 1000 rubli (30,5 USD) lub aresztu do 15 dni. Podczas zorganizowanego w poniedziałek w Warszawie przez środowiska narodowe "<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marsz-niepodleglosci,gsbi,1466" title="Marszu Niepodległości" target="_blank">Marszu Niepodległości</a>" doszło do burd m.in. w pobliżu budynku ambasady rosyjskiej; spłonęła budka wykorzystywana przez policjantów ochraniających placówkę. Na teren ambasady rzucono petardy i race. W centrum Warszawy doszło też do zamieszek przed squatami oraz do podpalenia instalacji artystycznej "Tęcza". Zniszczono kilka samochodów, powybijano szyby, wyrwano znaki drogowe.