Olga Irisova, analityk w Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, uważa, że rządzący w Rosji stale opłacają całe "fabryki trolli", czyli miejsca, w których ludzie na zlecenie piszą i publikują w internecie propagandowe blogi, notki czy nawet komentarze w mediach społecznościowych. Zdaniem Irisovej w Rosji działają przynajmniej cztery takie "fabryki", m.in. w Moskwie i Niżnym Nowogrodzie. "Głównym celem (tworzenia fabryk trolli - PAP) jest tworzenie iluzji powszechnego wsparcia dla polityki (Władimira) Putina" - powiedziała Irisova. Według niej w Moskwie zarobki blogerów, którzy publikują na zlecenie Kremla propagandowe treści w internecie, mogą wahać się między 600 a 1000 euro miesięcznie. Jednak spektrum form publikacji i płaszczyzn, na których działają "trolle" w internecie, jest znacznie większe - uważa Irisova. Do zadań, opłacanych przez Kreml internautów, należy zdaniem Irisovej m.in. pisanie artykułów patriotycznych, tworzenie blogów, nagrywanie krótkich filmów wideo, czy działalność w obrębie mediów społecznościowych. "Trolle w mediach społecznościowych muszą napisać ok. 120 komentarzy dziennie" - dodała Irisova. Proces rekrutacji do "fabryki trolli" odbywa się m.in. w internecie, a kandydaci są skuszeni wynagrodzeniem wyższym niż średnie wynagrodzenie w Rosji - uważa Irisova. "Są tysiące ofert pracy tego typu w internecie" - dodała. Ekspertka zaznaczyła również, że państwo rosyjskie prowadzi także działalność prowokacyjną wobec obywateli krytykujących politykę rządzących po to, żeby - jak mówi - "móc ścigać ich z ustaw antyekstremistycznych". "Rosja wysyła w ten sposób prosty komunikat do społeczeństwa: są rzeczy, o których w internecie nie można mówić" - oceniła Irisova. Analityk ds. wschodnich w PISM Justyna Prus stwierdziła natomiast, że trudno ocenić, czy oraz w jakim zakresie propaganda Kremla funkcjonuje w internecie w Polsce. "Tak naprawdę nikt tego nie liczy" - powiedziała Prus. Zaznaczyła jednocześnie, że badanie funkcjonowania propagandy władz rosyjskich jest o tyle trudne, że wszędzie ma ona inny charakter. "Środki propagandy prokremlowskiej adaptują się do lokalnych warunków, w każdym państwie, w każdym środowisku wyglądają trochę inaczej" - dodała.