Jak podaje CNN, USA mają zbadać, czy Rosja ma związek z atakiem, o jaki władze USA obwiniają rząd Asada. Do tej pory Rosja przekonywała, że syryjska armia nie mogła dokonać ataku chemicznego, bowiem nie dysponuje tego rodzaju bronią. Tymczasem, o północy Rosja podjęła decyzje o wyłączeniu "gorącej linii" między Rosją a USA. To reakcja Moskwy na amerykański atak rakietowy na bazę syryjskiej armii. Waszyngton twierdzi, że podjął decyzję o uderzeniu rakietowym w odwecie za użycie przez reżim Baszara al-Asada broni chemicznej w prowincji Idlib.Wcześniej rosyjskie MSZ poinformowało, że Rosja jednostronnie zawiesiła swój udział w porozumieniu o przeciwdziałaniu incydentom lotniczym w trakcie wykonywania lotów bojowych nad Syrią. Jednocześnie przedstawiciele Rosji, na wszystkich szczeblach skrytykowali działania Stanów Zjednoczonych. Prezydent Władimir Putin nazwał atak na syryjską bazę "agresją na suwerenne państwo", a rzeczniczka rosyjskiej dyplomacji Marija Zacharowa oświadczyła, że działania Waszyngtonu szkodzą rosyjsko-amerykańskim kontaktom.