"Chcemy nowych wyborów", "Za uczciwą Słowację, "Dość partii SMER" - to główne hasła protestujących. Jeden z organizatorów manifestacji w Bratysławie Peter Nagy podkreślał w rozmowie z Polskim Radiem, że dymisja premiera Roberta Fico to za mało. "Chcemy nowego rządu, któremu społeczeństwo będzie mogło zaufać i który nie będzie zaplątany w skandale korupcyjne. Obecne zmiany są tylko kosmetyczne, ale one nie zmienią systemu" - mówił. W podobnym tonie wypowiadał się mieszkaniec stolicy Lukas: "Zmieniły się tylko nazwiska, a my chcemy zmiany rządu. I wierzę, że ludzie mogą tego dokonać. Gdybym nie wierzył, nie byłoby mnie tutaj." Piątkowe manifestacje mogły być liczniejsze niż zeszłotygodniowe. Wówczas media podawały, że w stolicy Słowacji zebrało się ponad 30 tysięcy ludzi, a w całym kraju manifestować miało około stu tysięcy Słowaków. Były to największe protesty od czasu tzw. aksamitnej rewolucji z 1989 roku. Protestowało 65 tys. osób Organizatorzy demonstracji, które odbyły się w piątek w Bratysławie, twierdzą, że wzięło w nich udział 65 tys. osób. Antyrządowe manifestacje zwołano także poza Słowacją - odbyły się one w 25 miastach na świecie. W Polsce do demonstracji doszło przed Ambasadą Republiki Słowackiej w Warszawie. Ich uczestnicy domagali się rozpisania przedterminowych wyborów. W czwartek premier Robert Fico złożył dymisję. Na stanowisku szefa koalicyjnego gabinetu ma go zastąpić dotychczasowy wicepremier Peter Pellegrini z kierowanej przez Fico partii Kierunek-Socjaldemokracja (Smer-SD). Przetasowania na szczytach władzy nie uspokoiły jednak Słowaków. Jak informowali reporterzy portalu "Dennik N" większość z z nich uważa, że dymisja premiera i wskazanie nowego szefa rządu wywodzącego się z tej samej partii jest oszukiwaniem wyborców. "Rząd podał się do dymisji, ale na zapleczu pozostają wciąż ci sami ludzie" - mówiła z trybuny w Bratysławie Karolina Farska, jedna z organizatorek protestu. "Nie dowierzam naszej policji" Także w ocenie jej współpracownika Juraja Szeligi liderzy partii koalicyjnych za wszelką ceną starają się utrzymać przy władzy, co jest świadectwem tego, że chcą zamieść pod dywan wszystkie korupcyjne sprawy, o których pisał zastrzelony dziennikarz śledczy, Jan Kuciak. W Bratysławie tłum skandował - "Chcemy przedterminowych wyborów!" Protestujący trzymali w rękach transparenty - "Fico do więzienia", "Dosyć było Smeru" i "Strajk generalny". Z trybuny w Bratysławie przemawiał m. in. aktor teatralny Richard Stanke, który apelował o przeprowadzenie wcześniejszych wyborów parlamentarnych. "To my, przyzwoici obywatele tego kraju, chcemy dostać szansę na zmianę w kraju. Mówimy, że to nie wystarczy i domagamy się wcześniejszych wyborów. Musimy doprowadzić sprawę do zwycięskiego końca" - powiedział Stanke. Jak informuje "Dennik N" wśród postulatów powiło się także żądanie, by w nowym rządzie partia premiera nie miała ministra spraw wewnętrznych. Domagano się także ustąpienia szefa policji Tibora Gaszpara. "Nie dowierzam naszej policji. Janek i Martina też im nie wierzyli" - mówiła z trybuny w Koszycach (wschodnia Słowacja) matka zabitej wraz z Kuciakiem jego narzeczonej. Pracujący dla portalu internetowego <a href="http://aktuality.sk" target="_blank">Aktuality.sk</a> 27-letni Kuciak został zastrzelony wraz ze swą 27-letnią partnerką Martiną Kusznirovą w ich własnym domu w Velkej Maczy. Doszło do tego między 22 i 25 lutego. Za najbardziej prawdopodobny motyw tej zbrodni policja uznaje zawodową działalność Kuciaka. Po śmierci Kuciaka portal <a href="http://aktuality.sk" target="_blank">Aktuality.sk</a> opublikował jego ostatni, niedokończony artykuł, opisujący działalność włoskich siatek przestępczych na Słowacji oraz obecność osób bliskich włoskiej organizacji mafijnej Ndrangheta w otoczeniu premiera.