"Podpisuję ten dekret, aby przywrócić sprawiedliwość i rozwiązać kryzys konstytucyjny" - powiedział Zełenski, cytowany na stronie internetowej szefa państwa ukraińskiego. Tupycki dotychczas nie skomentował zaistniałej sytuacji, ale jego biuro w oświadczeniu poinformowało, że jedynie <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-trybunal-konstytucyjny,gsbi,24" title="Trybunał Konstytucyjny" target="_blank">Trybunał Konstytucyjny</a> ma uprawnienia do odwołania jednego ze swoich sędziów. Prokuratura podała w poniedziałek, że prowadzi śledztwo w sprawie przekupienia świadka przez Tupyckiego i formalnie zwróciła się do prezydenta o zawieszenie sędziego. Trybunał Konstytucyjny stał się na jesieni terenem walki o reformy na Ukrainie po tym, jak w październiku obalił ustawodawstwo antykorupcyjne, ograniczając tym samym szanse rządu na uzyskanie nowych pożyczek od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. TK orzekł wtedy, że odpowiedzialność karna za świadome umieszczenie niezgodnych z prawdą informacji w deklaracjach majątkowych przez przedstawicieli władz jest "nadmierną karą", i pozbawił części pełnomocnictw Narodową Agencję ds. Zapobiegania Korupcji. Zełenski w październiku zwrócił się do parlamentu o odwołanie składu TK w związku z jego orzeczeniem, iż część przepisów antykorupcyjnych, którą chciał wprowadzić prezydent, jest niezgodna z konstytucją. W reakcji Tupycki, który został sędzią TK za prezydentury Wiktora Janukowycza, oskarżył prezydenta Zełenskiego o "przewrót konstytucyjny". Parlament zagłosował za przywróceniem przepisów antykorupcyjnych w grudniu, torując drogę do nowych rozmów z MFW w sprawie pożyczek na wsparcie ukraińskiej gospodarki pogrążonej w recesji wskutek pandemii koronawirusa.