Wśród niemal 2,5 mln żołnierzy i innych osób poległych w służbie Japonii, którym oddaje się cześć w Yasukuni, jest czternastu japońskich przywódców z okresu drugiej wojny światowej, m.in. premier z czasów wojny - Hideki Tojo. Całą czternastkę skazano na śmierć i stracono za zbrodnie wojenne w procesie tokijskim (1946-48) przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym dla Dalekiego Wschodu. Abe nie odwiedza tej shintoistycznej świątyni od grudnia 2013 r., gdy zapowiadał też, że będzie to czynić regularnie, aby co roku "oddawać hołd tym, którzy polegli za ojczyznę". Rokrocznie przesyła jednak rytualną ofiarę. Jego nieobecność fizyczna jest tłumaczona chęcią uniknięcia dodatkowych zadrażnień w stosunkach z Chinami oraz Koreą Południową, które są ostatnio dość napięte, nie tylko ze względu na odmienne narracje historyczne i oficjalną pamięć. Wizyty japońskich polityków w Yasukuni są bardzo krytykowane przez Pekin i Seul. Uważa się je za dowód na to, że japońskie władze nie poczuwają się do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez ich kraj w przeszłości. Gdy premier Abe w ubiegłym roku złożył ofiarę w tejże świątyni, Chiny i Korea Płd. nie szczędziły słów krytyki i wyrazów potępienia pod jego adresem. - To, że premier Abe nie zjawił się osobiście, nie wiąże się ze sprawą oddawania czci tym, którzy polegli - powiedział współpracownik premiera Shinzo Abe - Yasutoshi Nishimura, który przekazał ofiarę w jego imieniu. "Ofiara została przekazana nie przez premiera Abe, ale przez Abe" Jak zauważa agencja Reutera, "ofiara została przekazana nie przez premiera Abe, ale przez Abe - lidera Partii Liberalno-Demokratycznej", co Nishimura podkreślił w swej wypowiedzi. Do świątyni Yasukuni przybyło natomiast wielu polityków, wśród nich zastępca sekretarza generalnego gabinetu Koichi Hagiuda, a także Shinjiro Koizumi, syn b. premiera, który jest typowany na przyszłego szefa rządu. Sekretarz generalny gabinetu, a zarazem minister ds. baz na Okinawie - Yoshihide Suga powiedział agencji Reutera, że wie o tych wizytach, ale uchylił się od ich oceny. W Yasukuni nie zjawiła się natomiast nowa minister obrony Japonii Tomomi Inada, znana z rewizjonistycznych poglądów na wojenną przeszłość swego kraju - wskazuje agencja Reutera. Inada w przeszłości zawsze stawiała się w świątyni 15 sierpnia. W tym roku nie przybyła, ponieważ przebywa obecnie z roboczą wizytą w Dżibuti. Inada, 57-letnia deputowana rządzącej w Japonii Partii Liberalno-Demokratycznej, zaufana współpracowniczka premiera, jest znana z rewizjonistycznych poglądów, które negują lub pomniejszają zbrodnie i okrucieństwa, jakich dopuścili się japońscy żołnierze w II. wojnie światowej.