Jak przypominają "Wiedomosti", nazwisko Woronienkowa w przeszłości pojawiało się w mediach "w związku z podejrzanymi historiami związanymi z przejęciami i łapówkami, co pozostawia możliwość zemsty konkurentów lub osób poszkodowanych przez jego działania". Zdaniem politologa Nikołaja Pietrowa Woronienkow był postacią budzącą wielkie niezadowolenie "wielu ludzi i wielu grup". Komentując wersje zabójstwa Pietrow ocenia, że są one związane z Rosją, jednak "niekoniecznie z Moskwą jako Kremlem". "Wiedomosti" zauważają przy tym, że "zabójstwo Woronienkowa wygląda symbolicznie ze względu na zbieg okoliczności", bowiem przypadło ono w rocznicę śmierci zbiegłego do Wielkiej Brytanii oligarchy Borysa Bieriezowskiego. "Rosja mogłaby najlepiej udowodnić, że nie ma związku z zabójstwem Woronienkowa, gdyby aktywnie pomogła Ukrainie w przeprowadzeniu otwartego i jawnego śledztwa w sprawie zbrodni" - oceniają "Wiedomosti", przyznając, że jest to mało prawdopodobne. Dziennik przypomina, że za rosyjskimi służbami specjalnymi "ciągnie się złowieszczy, choć nie zawsze udowodniony, ślad udziału w porwaniach i zabójstwach politycznych 'wrogów państwa'". Dziś służby starają się "utrzymać aureolę tajności i wszechmocności, wzbudzającą strach i myśl o daremności oporu, co jest najlepszym towarem na rynku politycznym" - konkluduje dziennik. Niezależna "Nowaja Gazieta", w której wcześniejszym materiale śledczym Woronienkow określany był jako wpływowy pośrednik w układach między niejasnym biznesem i decydentami we władzach, publikuje opinię o Woronienkowie jako "drugim Aleksandrze Litwinience". Podobnie jak Litwinienko, były deputowany "nie był aniołem" i należał do służb siłowych - zauważa komentatorka Julia Łatynina. Z tego względu obaj po ucieczce za granicę postrzegani byli jako zdrajcy; głównym motywem obu zabójstw jest 'honor munduru'" - ocenia autorka "Nowej Gaziety". Z Moskwy Anna Wróbel