<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a> przyleciała do Polski 7 lutego. Spotkała się z premier Beatą Szydło, z prezydentem Andrzejem Dudą, z Jarosławem Kaczyńskim oraz szefami PO i PSL. Sprawdzamy, co z tej wizyty wynikło. Michał Michalak, Interia: Czy wizyta Angeli Merkel ociepliła, ochłodziła czy pozostawiła bez zmian stosunki polsko-niemieckie? Dr hab. Piotr Wawrzyk: - Na pewno ociepliła, co do tego nie ma wątpliwości. Nie wiem tylko, czy to ocieplenie było potrzebne, dlatego że jeżeli były jakieś nieprzyjemne sytuacje, to na pewno nie na poziomie rządowym. Z jakich przesłanek pan wnioskuje, że doszło do ocieplenia stosunków? - Przede wszystkim z wypowiedzi obu stron, pani kanclerz mówiła o tym, że mamy podobne poglądy na różne tematy, mało tego, powiedziała coś, co jest, moim zdaniem, bardzo znaczące - nie wykluczyła zmiany unijnych traktatów, na czym Polsce zależy. Dodajmy, że Angela Merkel wcześniej nie zabierała głosu w sprawie naszych wewnętrznych problemów, a tutaj zrobiła to w sposób najbardziej zawoalowany z możliwych. No właśnie - Merkel, przywołując "Solidarność", mówiła o "pluralistycznym społeczeństwie, niezależnych mediach i wymiarze sprawiedliwości". Jak należy odczytywać tę wypowiedź? - Zrobiła to w tak dyplomatyczny sposób, że nie można tego odczytać jako przytyku. To świadczy o tym, że politycy po obu stronach pilnują się, by te relacje były bardzo dobre. Które z tych wczorajszych spotkań było w pana ocenie najistotniejsze - z prezydentem Dudą, z premier Szydło, z opozycją czy z prezesem Kaczyńskim? - To zależy od tematu, który był poruszany. Na pewno jeśli chodzi o bieżące sprawy w relacjach dwustronnych - to oczywiście spotkanie z premier Szydło. Jeżeli chodzi o kwestie bezpieczeństwa w kontekście nowej administracji amerykańskiej - to oczywiście z prezydentem Dudą. Myślę, że z tego względu pani kanclerz zabiegała, by było to spotkanie tylko w cztery oczy. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość Unii Europejskiej to, wydaje mi się, że najważniejsze kwestie były omawiane na spotkaniu z prezesem Kaczyńskim. I to też było chyba najdłuższe spotkanie z tych czterech. - Tak, natomiast, szczerze mówiąc, trudno mi ocenić spotkanie z opozycją, ponieważ mieliśmy bardzo różne przekazy na temat tego, co miało być, a tego, co było. Podobno mówiono o przyszłości Tuska - nie widzę w tej akurat sprawie pola do popisu dla opozycji, bo nie ma tutaj nic do powiedzenia. Pojawił się sondaż, w którym po raz pierwszy od ponad 10 lat SPD prowadzi z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-cdu,gsbi,1020" title="CDU" target="_blank">CDU</a>. Za kim Polska powinna trzymać kciuki w starciu Merkel-Schulz? Jarosław Kaczyński wprost mówi, że Polska tutaj kibicuje Angeli Merkel. - Nie ma powodu, żeby do tego sondażu przywiązywać wagę. To może być po prostu efekt nowości. Sondaż zrobiono tuż po tym, jak namaszczono Schulza na kandydata. Jeżeli chodzi o same relacje, to trzeba patrzeć na to z trzech punktów widzenia: po pierwsze, zgodność lub nie na temat przyszłości Unii, po drugie, polityka wobec Rosji, po trzecie, reakcje na polskie problemy wewnętrzne. Z tych trzech punktów widzenia osobą, która bardziej odpowiada Polsce, jest kanclerz Merkel. - Gdyby nie kanclerz Merkel, nie byłoby sankcji nałożonych na Rosję, trzeba to sobie wprost powiedzieć. Jeżeli chodzi o kwestie przyszłości UE, to Merkel jest osobą wyważoną, która pozwoli wypracować jakiś kompromis. Natomiast Schulz jest politykiem bardzo impulsywnym, który nie ukrywa swoich poglądów, a ponieważ poglądy ma bardzo skrajne, trudno mu się porozumieć. Wiemy też, jak Schulz się wypowiadał o sytuacji w Polsce jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Wczoraj zobaczyliśmy różnicę między nim a kanclerz Merkel. Porównując bardzo dyplomatyczne sformułowania ze strony pani kanclerz z wypowiedziami Schulza - to jest kolosalna różnica. On się po prostu nie nadaje na kanclerza.