Pod presją państw w większości muzułmańskich, jak Indonezja, Pakistan i Bangladesz, znalazła się stojąca na czele birmańskiego rządu dawna dysydentka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi - odnotowuje agencja Reutera. Szefowa indonezyjskiego MSZ Retno Marsudi spotkała się w poniedziałek z Suu Kyi i szefem birmańskiej armii Min Aung Hlaingiem i wezwała władze w Naypyidaw, by zaprzestały rozlewu krwi. "Siły bezpieczeństwa muszą natychmiast zaprzestać tam wszelkich form przemocy i dostarczyć pomoc humanitarną oraz rozwojową w długiej i krótszej perspektywie" - oświadczyła po rozmowach. Tragiczny bilans Walki między rebeliantami Rohingya a birmańską armią, które od końca sierpnia toczą się na północnym zachodzie kraju w stanie Rakhine (Arakan), sprawiły też, że co najmniej 250 tys. osób pozbawionych jest niezbędnej pomocy żywnościowej. 25 sierpnia rebelianci z Armii Zbawienia Arakan Rohingya (ARSA) zaatakowali około 30 policyjnych punktów kontrolnych, przejścia graniczne oraz bazę wojskową w Rakhine. Birmańska armia rozpoczęła kontrofensywę, którą nadal prowadzi by - jak tłumaczy - "zaprowadzenia pokoju i przywrócenia stabilności". W wyniku starć w ciągu dziesięciu dni zginęło co najmniej 400 osób, w tym 370 Rohingyów - podaje armia, nazywając przedstawicieli tej mniejszości "terrorystami". Według Rohingya wojsko pali ich wioski i zabija, próbując w ten sposób wypędzić ich z Birmy. Gwałty, zabójstwa, rozboje Obecne walki stanowią dramatyczną eskalację konfliktu, który w stanie Rakhine trwa od października 2016 roku. Wówczas w odpowiedzi na ataki na przejścia graniczne wojsko rozpoczęło operację na szeroką skalę. ONZ podejrzewa, że w jej trakcie birmańskie siły bezpieczeństwa dokonywały zbiorowych gwałtów i zabójstw. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że te przestępstwa można zakwalifikować jako zbrodnie przeciwko ludzkości, a nawet czystki etniczne. Od tego czasu w sumie do Bangladeszu przedostało się 210 tysięcy uchodźców z Birmy - podaje Reuters. W tym zamieszkanym głównie przez buddystów kraju sposób traktowania liczącej 1,1 mln mniejszości stał się jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii dotyczących praw człowieka w czasie, gdy w kraju po latach brutalnej wojskowej dyktatury następują polityczne zmiany. Chociaż przedstawiciele Rohingyów przebywają w Birmie od pokoleń, to nie mają obywatelstwa i przez buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów, głównie z Bangladeszu. Żyją w biedzie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy, edukacji. Są pozbawieni swobody poruszania się.