Uczestnicy demonstracji w centrum ponad 200-tysięcznego miasta rzucali zapalone fajerwerki, butelki i inne przedmioty. Według relacji w mediach społecznościowych protestujący wielokrotnie próbowali przedrzeć się przez kordon policji, oddzielający uczestników przemarszu zdominowanego przez zwolenników prawicy od manifestacji sojuszu "Chemnitz wolne od nazistów". W tłumie pojawili się także zamaskowani osobnicy. Policja przetransportowała na miejsce protestów armatki wodne, ale - jak poinformowano później - ostatecznie nie zostały one użyte. Demonstracja a braki kadrowe Po rozejściu się demonstrantów rzecznik policji przyznał, że była przygotowana na mniejszą liczbę protestujących, mimo to - zaznaczyła - "akcja przebiegła bez zakłóceń". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że funkcjonariuszom z trudem udało się opanować sytuację. Problem braków kadrowych w policji poruszył szef jej związku zawodowego (GdP) Oliver Malchow w rozmowie opublikowanej we wtorek przez dziennik "Neue Osnabruecker Zeitung". Według GdP państwo niemieckie częściowo ponosi winę za odwetowe ataki w Chemnitz na migrantów, ponieważ od lat redukuje zatrudnienie w policji. Związkowcy domagają się stworzenia 20 tys. etatów. Także w Duesseldorfie na zachodzie Niemiec przed siedzibą regionalnego parlamentu protestowało w poniedziałek wieczorem przez dwie godziny ok. 100 zwolenników prawicy i ok. 250 uczestników lewicowej kontrdemonstracji. Policja oddzielała obie grupy od siebie. Śmierć 36-letniego Niemca Powodem poniedziałkowych demonstracji był incydent z niedzieli, gdy w Chemnitz na festynie miejskim doszło do bójki z udziałem kilku osób różnej narodowości, w której rannych zostały trzy osoby; jedna z nich - 36-letni Niemiec - później zmarła. Wydano nakaz aresztowania dwóch osób - 22-letniego Irakijczyka oraz 23-letniego Syryjczyka. Pierwsze spontaniczne demonstracje po tym incydencie, z udziałem m.in. zwolenników skrajnej prawicy protestujących przeciw przestępczości wśród cudzoziemców, odbyły się w Chemnitz już w niedzielę. Podczas protestów doszło do ataków na migrantów, które zostały później ostro potępione przez niemieckie władze. Agencja Associated Press zwraca w tym kontekście uwagę, że w ubiegłorocznych wyborach 25 proc. głosów w tym mieście zdobyła skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD).