"Nie ma żadnego powodu do prowadzenia panicznych debat o nowych wyborach" - powiedział Steinmeier w wywiadzie, który ukaże się w niedzielę w "Welt am Sonntag" (WamS).Jego zdaniem normalnym zabiegiem na początku negocjacji jest "podbijanie własnej ceny". "Nie wyobrażam sobie jednak, że uczestnicy rozmów na poważnie wkalkulowują ryzyko przyspieszonych wyborów" - zastrzegł prezydent. Steinmeier powiedział, że partie nie powinny unikać trudnym tematów zajmujących opinię publiczną. Twarde dyskusje o migracji czy ochronie środowiska, jakie mają obecnie miejsce między uczestnikami rozmów, nie muszą wcale odbić się niekorzystnie na demokracji - zauważył socjaldemokrata. Partie chadecki CDU i CSU oraz liberalna FDP i Zieloni prowadzą od ponad miesiąca rozmowy sondażowe, by zorientować się, czy istnieje szansa na przezwyciężenie różnic poglądów i utworzenie stabilnego rządu. Do najbardziej kontrowersyjnych tematów należą polityka migracyjna, ochrona środowiska, transport i rolnictwo oraz finanse. Sondażowy etap negocjacji miał zakończyć się w piątek, jednak z powodu utrzymujących się rozbieżności postanowiono kontynuować rozmowy podczas weekendu. Szef FDP Christian Lindner powiedział, że do godz. 18 w niedzielę musi zapaść decyzja. "(Rozmowy) trwają już tak długo. O godz. 18 w niedzielę jest koniec. Kiedyś wszystko się kończy. (...) Trzeba podjąć decyzję" - powiedział. Przewodniczący bawarskie CSU Horst Seehofer wyraził natomiast przypuszczenie, że negocjacje nie zakończą się o godz. 18, lecz potrwają do późnej nocy. Musimy poradzić sobie z całą "górą decyzji" - powiedział - dlatego nie należy jego zdaniem wyznaczać żadnych limitów czasowych. W wyborach parlamentarnych 24 września zwyciężył blok partii chadeckich CDU/CSU. Ze względu na wynik słabszy od oczekiwanego (32,9 proc.) chrześcijańscy demokraci potrzebują do utworzenia rządu dwóch innych partnerów. Koalicja z liberałami i ekologami byłaby pierwszą taką koalicją w historii Niemiec. W przypadku fiaska negocjacji konieczne byłyby nowe wybory. Decyzja o ich rozpisaniu należy do głowy państwa. Eksperci są zgodni co do tego, że zyskałaby na nich przede wszystkim prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD).