To tam wcześniej doszło do niepokojów, a w piątek wieczorem do demolowania domu modlitw i palenia Koranu. Prefekt Korsyki twierdzi, że niektórzy chcieli sami wymierzyć sprawiedliwość. Zapewnia, że taki stan rzeczy nie będzie tolerowany. Wyraził nadzieję na szybkie zidentyfikowanie sprawców. Jest zdania, że to, co się stało, nie odzwierciedla powszechnej opinii publicznej na Korsyce. Natomiast jeden z korsykańskich radnych wyjaśnia, że przyczyny niepokojów tkwią w dziesięcioleciach zaniedbań - nieudanej polityce integracyjnej i dzieleniu osiedli na getta. Przyznaje, że nikt nie miał odwagi powiedzieć tego na głos. Jego zdaniem, teraz sytuację i nastroje pogarszają zamachy i terroryzm. Kręgi mieszkających na wyspie muzułmanów nie kryją obaw. Boją się kolejnych aktów agresji wymierzonych w nich i miejsca kultu.