"Trudno komentować takie będące całkowicie nie na miejscu wypowiedzi" - powiedziała Merkel w poniedziałek w Berlinie. Walka o głosy w referendum nie może być żadnym usprawiedliwieniem - zaznaczyła szefowa rządu, cytowana przez agencję dpa. Merkel powiedziała, że martwią ją wypowiedzi tureckich polityków, gdyż oba kraje są ze sobą blisko związane, chociażby poprzez mieszkających w Niemczech Turków, a także poprzez interesy gospodarcze oraz obecność w NATO i walkę z islamskim terroryzmem. Erdogan porównał działania niemieckich władz do nazizmu. "Niemcy, nie macie nic wspólnego z demokracją i powinniście wiedzieć, że wasze obecne działania niczym się nie różnią od okresu nazistowskiego" - powiedział prezydent w niedzielę na wiecu w Stambule. "Myślałem, że Niemcy już dawno zrezygnowały z tego rodzaju praktyk. Myliliśmy się. Udzielacie nam lekcji demokracji, a potem zabraniacie ministrom zabrać głos" - mówił turecki prezydent. Atak Erdogana jest reakcją na decyzje regionalnych władz niemieckich, które w zeszłym tygodniu ze względów bezpieczeństwa nie wydały zezwolenia na udział tureckich polityków w wiecach na terenie Niemiec. Wypowiadając się w poniedziałek, Merkel mówiła o "głębokiej różnicy zdań" dzielącej rządy Niemiec i Turcji w sprawach wolności słowa i prasy. Zwróciła uwagę na ponad 100 tureckich dziennikarzy aresztowanych w Turcji. Szef urzędu kanclerskiego Peter Altmaier powiedział rano, że Niemcy nie akceptują zarzutów wysuniętych przez Erdogana. "Absolutnie nie akceptujemy takich zarzutów. Jako rząd wyrażamy dezaprobatę w wyraźny i zdecydowany sposób" - powiedział Altmaier w wywiadzie dla telewizji publicznej ARD. Odwołane spotkania tureckich polityków miały się odbyć w ramach kampanii przed kwietniowym referendum konstytucyjnym w Turcji. W Niemczech, gdzie uprawnionych do głosowania jest ponad 1,4 mln Turków, odwołano trzy zaplanowane takie spotkania z udziałem przedstawicieli rządu Turcji. Relacje niemiecko-tureckie są obecnie napięte nie tylko z powodu odwołanych wstąpień tureckich polityków w Niemczech. Innym powodem sporów między Turcją a Niemcami jest sprawa aresztowanego w Turcji korespondenta niemieckiego dziennika "Die Welt" Deniza Yucela. Dziennikarz, mający podwójne obywatelstwo - niemieckie i tureckie, został nazwany w piątek przez Erdogana "niemieckim agentem" i przedstawicielem separatystycznej, zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Strona niemiecka określiła te zarzuty jako "aberrację". Z Berlina Jacek Lepiarz