Marine Le Pen, szefowa Frontu Narodowego i kandydatka na prezydenta Francji, wyraziła zainteresowanie współpracą z Jarosławem Kaczyńskim w kwestiach związanych z UE. Co to oznacza w praktyce? Powiedzieć, że Marine Le Pen jest eurosceptyczna, to oczywiście nic nie powiedzieć. Le Pen to nieformalna, europejska liderka antyunijnych nurtów. Walka z UE stała się jej politycznym credo. Le Pen nazywa Unię "totalitarną instytucją". Po szczycie w Brukseli antyunijne akcenty pojawiły się również w retoryce polityków polskiej partii rządzącej. "UE to jest organizacja zdominowana przez Niemcy. Zdominowana w sposób tak daleki, że nacisk na poszczególne państwa, poszczególnych polityków jest przemożny. (...) Dzisiejsza Unia Europejska idzie drogą, która doprowadzi do jej rozpadu" - mówił Jarosław Kaczyński. Szef MSZ Witold Waszczykowski wprost oświadczył, że Polska, choć pozostaje w UE, zmieni swój euroentuzjastyczny kurs. "Na pewno musimy drastycznie obniżyć poziom zaufania wobec UE. Zacząć prowadzić także politykę negatywną. Choćby blokowanie innych inicjatyw, aby prowadzić bardzo ostrą grę" - zapowiedział minister. Jednocześnie rzeczniczka PiS Beata Mazurek, odnosząc się do wypowiedzi Le Pen, stwierdziła: "PiS nie jest zainteresowane demontażem UE". Eurosceptyczna retoryka chwilowo połączyła Kaczyńskiego z liderką FN, ale to politycy podobni tylko na pierwszy rzut oka. Zarówno Front, jak i PiS to prawica socjalna: krytykę nieograniczonej imigracji czy europejskich, liberalnych (ewentualnie "lewackich") elit, wizję kraju homogenicznego, narodowego łączą z koncepcją państwa opiekuńczego, własnoręcznie zasypującego nierówności, aktywnego w gospodarce. Gdy jednak zagłębimy się w szczegóły, wyjdą na jaw cokolwiek drastyczne różnice. Najbardziej oczywista to stosunek do Rosji. Le Pen jest tak prorosyjska, jak tylko prorosyjskim być można, z kolei rząd PiS oskarża Rosję o Smoleńsk ("Za katastrofę smoleńską odpowiada Rosja" - Antoni Macierewicz). Le Pen chce znosić sankcje wobec Rosji, PiS - nakładać. - Le Pen jest politykiem finansowo powiązanym z Rosją. Nie wydaje mi się, by Jarosław Kaczyński chciał z taką osobą w ogóle współpracować - komentuje dla Interii dr hab. Piotr Wawrzyk z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jest tylko jeden punkt wspólny w programach Frontu Narodowego, Fideszu, Prawa i Sprawiedliwości i ich przywódców. To pogląd, że Unia Europejska w tej formie nie może dłużej funkcjonować - dodaje ekspert. Teoretycznie zarówno Le Pen, jak i Kaczyński to politycy konserwatywni, ale czym innym być konserwatystą we Francji, a czym innym w Polsce. Oboje na pewno zgodzą się w krytyce radykalnego islamu czy postulacie zaostrzenia polityki karnej, jednak światopogląd Le Pen w wielu punktach będzie dla Kaczyńskiego nie do przyjęcia. Le Pen popiera prawo do dokonywania aborcji i związki partnerskie (ale nie małżeństwa homoseksualne), a sprawy typu in vitro, tabletka po stosunku czy edukacja seksualna nie są we Francji w ogóle przedmiotem kontrowersji. Ponadto, jak wskazuje dr Wawrzyk, Le Pen jest politykiem "antynatowskim i antyamerykańskim". Na tym samym spotkaniu, na którym deklarowała współpracę z Kaczyńskim, postulowała jednocześnie demilitaryzację wschodniej flanki NATO. Wydaje się, że konie mogą spać spokojnie.