Jak przyznał Majer, czytając niektóre informacje medialne, można odnieść wrażenie, że uczestnicy ekspedycji są już bardzo blisko celu i za chwilę będą na wierzchołku. "Tymczasem droga na szczyt jest jeszcze daleka. Przede wszystkim musi być bardzo dobrze zabezpieczona, czyli zaporęczowana, namioty w poszczególnych bazach odpowiednio wyposażone, a szczególnie 'trójka' (trzeci obóz - red.), natomiast zespoły powinny mieć dobrą aklimatyzację" - powiedział PAP Majer w Warszawie, podczas prezentacji książki Andrzeja Zawady "K2 pierwsza zimowa wyprawa". Plany założenia czwartego obozu Majer, uczestnik i kierownik wielu wypraw, zwrócił też uwagę na konieczność odpowiedniego wyposażenia obozu trzeciego, który - jego zdaniem - należałoby podnieść nieco wyżej, z 7200 m na ok. 7400 m, jeśli pozwolą na to warunki. "W trójce powinny być dwa namioty, sprzęt do gotowania, żywność, liny i butle z tlenem ratunkowym. Co do obozu czwartego, to plan jest taki, aby założyć go na ok. 7950 m z marszu w ataku szczytowym" - dodał Majer. "Karty rozdawać będzie wiatr" Szef komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2 zaznaczył, że wbrew niektórym informacjom, nie ustalono jeszcze, jaki zespół jest brany pod uwagę. Dodał, że jest dużo za wcześnie, aby podawać nazwiska. Podkreślił, że czynnikiem decydującym o składzie będzie na pewno samopoczucie uczestników wyprawy i stopień aklimatyzacji. "Jak na razie dwie noce w obozie trzecim na 7200 m spędzili Adam Bielecki i Denis Urubko. Potrzeba także, aby zespoły asekurujące miały za sobą przynajmniej jeden nocleg powyżej 7000 m. A o wszystkim i tak zadecydują warunki pogodowe. Karty rozdawać będzie wiatr, z którym się nie wygra. Przy sile 30-40 km na godzinę, na wysokości powyżej 7000 m, nic się na da zrobić, nie można będzie prowadzić żadnej działalności, a przez najbliższe kilka dni ma wiać na górze ponad 50-60 km na godzinę, więc wszyscy pozostają w bazie" - wyjaśnił Majer. "Wywieranie presji nie jest potrzebne" Zwrócił się również z apelem, aby "nie szaleć z atakiem szczytowym". "Wywieranie presji nie jest potrzebne, nie jest mobilizujące. Koledzy wiedzą, w jakim celu tam pojechali, ale tym nadrzędnym jest bezpieczeństwo" - podkreślił. Wielokrotnie zwracał na to uwagę również kierownik ekspedycji Krzysztof Wielicki, mówiąc: "Szczyt jest ważny, a powrót jeszcze ważniejszy". Ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik Wyprawa na drugi pod względem wysokości szczyt Ziemi (8611 m) jest jednym z najważniejszych przedsięwzięć wysokogórskich w historii. Zimowe wejścia na ośmiotysięczniki stanowią największe, sportowe wyzwania współczesnego himalaizmu. Z końcem grudnia pod wodzą Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Maciej Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jarosław Botor (ratownik medyczny), Marek Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych - jak ocenił Wielicki - pakistańskich wspinaczy. Z początkiem lutego z powodów rodzinnych do kraju musiał wrócić Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, który doznał pęknięcia przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej. K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 r. próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Zawady, w 2003 r. ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 r. wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m. Janusz Kalinowski