Według palestyńskiego ministerstwa zdrowia w tych nalotach rannych zostało co najmniej 25 osób, w tym sześcioro dzieci. W czwartek wieczorem izraelskie siły zbrojne poinformowały, że ostrzelały cele w Strefie Gazy w odpowiedzi na pociski wystrzelone stamtąd w kierunku Izraela. Dwa z nich nie dotarły poza terytoria palestyńskie, trzeci eksplodował w południowym Izraelu. Armia poinformowała też, że uznaje, iż za ataki odpowiedzialna jest palestyńska organizacja Hamas. Świadkowie mówią, że większość rannych w piątkowym nalocie to mieszkańcy budynku znajdującego się w pobliżu obozu. Władze Autonomii Palestyńskiej podały, że w piątek w pobliżu Gazy zginęło dwóch Palestyńczyków "w izraelskim ostrzale"; to pierwsze ofiary śmiertelne protestów, jakie wybuchły po decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela. Komunikat armii izraelskiej głosi, że kilkuset Palestyńczyków paliło opony i przez granicę obrzucało izraelskich żołnierzy kamieniami; "żołnierze strzelali selektywnie w kierunku dwóch głównych podżegaczy; trafienia zostały potwierdzone". Wcześniej w piątek agencje podawały, że tysiące Palestyńczyków starły się z izraelskimi siłami bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu, w Strefie Gazy i w Jerozolimie Wschodniej. Przywódca radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas Ismail Hanije wezwał w czwartek do "nowej intifady" - palestyńskiego powstania przeciw Izraelowi. Wcześniej izraelskie siły zbrojne zakomunikowały, że po decyzji prezydenta Trumpa rozmieszczą dodatkowe siły na Zachodnim Brzegu Jordanu w związku z przewidywanymi protestami ludności palestyńskiej. Kilka dodatkowych batalionów skierowano na te terytoria, a inne postawiono w stan gotowości.