W wyborach do Rady Najwyższej w 2007 r. frekwencja o tej porze była podobna i ostatecznie przekroczyła 63 proc. Według wstępnych ocen międzynarodowych, w tym polskich obserwatorów, głosowanie w niedzielę przebiega spokojnie, a nieprawidłowości są drobne. Lokale wyborcze na Ukrainie zostaną zamknięte o godzinie 19. czasu polskiego. Pierwsze wyniki tzw. exit-polls będą znane chwilę później. Sondaże, których publikację wstrzymano na dziesięć dni przed wyborami, prognozują zwycięstwo rządzącej Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza. Drugie i trzecie miejsce podzielą najprawdopodobniej ugrupowania opozycyjne: Batkiwszczyna byłej premier Julii Tymoszenko i Udar boksera Witalija Kliczki. Na wejście do parlamentu ma też szanse Komunistyczna Partia Ukrainy, która jest dziś partnerem koalicyjnym Partii Regionów, oraz nacjonalistyczna Swoboda, która zawarła przed wyborami z Batkiwszczyną umowę o stworzeniu koalicji w przyszłej Radzie Najwyższej. Przez pierwsze 6 godzin ukraińskich wyborów parlamentarnych zagłosował niemal co czwarty wyborca. Najchętniej głosują Ukraińcy w obwodzie czernihowskim na północy kraju, najmniej osób oddało głos na Zakarpaciu i Przykarpaciu. Scenki wyborcze 30 kilometrów od Kijowa, w Irpieniu, od rana komisje wyborcze były pełne głosujących. Większość z nich to studenci tamtejszej Akademii Podatkowej, której rektor i deputowany rządzącej Partii Regionów Petro Melnyk kandyduje w wyborach. Według informacji mediów, część studentów została zmuszona przez kierownictwo uczelni, aby swój głos oddali właśnie w tym okręgu, w którym o zwycięstwo walczy rektor. Kierująca jedną z komisji położonych w Akademii Podatkowej, Wiktoria Dejneka poinformowała Polskie Radio, że głosowanie przebiega spokojnie. O ile w tej komisji rzeczywiście głosowanie było dobrze zorganizowane to w położonej kilkaset metrów dalej głosujący musieli stać w tłumie innych chętnych. W dodatku komisję ulokowano w stołówce, o czym nie dawał zapomnieć zapach obiadu. Przed komisjami można spotkać ankieterów, którzy prowadzą badania preferencji wyborców. Jeden z nich, Serhij, powiedział Polskiemu Radiu, że nie każdy chce odpowiadać na pytanie, na kogo głosował. "Wielu ludzi po prostu przyszło żeby zaliczyć te wybory i w nie nie wierzy" - zaznaczył. Po zamknięciu lokali wyborczych, co najmniej 3 duże firmy i grupy pracowni badawczych mają zamiar opublikować wyniki swoich sondaży. "Mieszkam w Polsce, bo nie mam wyboru" Ukraińcy mieszkający w Polsce głosują w ambasadzie swojego kraju. Do niedzielnego popołudnia z tej możliwości skorzystało nieco ponad 300 z ponad 2000 zarejestrowanych wcześniej osób. Jak mówiła dziennikarzom szefowa okręgowej komisji wyborczej Natalia Kreńska, głosowanie w Warszawie przebiega spokojnie, "bez żadnych ekscesów i sensacji". Według stanu na godz. 16 głos oddało 350 osób z 2061, które wcześniej się zarejestrowały. Ukraińcy mieszkający w naszym kraju mogą też wziąć udział w głosowaniu w konsulatach w Krakowie, Lublinie i Gdańsku. Jedna z kobiet, z którymi rozmawiali dziennikarze mówiła, że głosuje, bo liczy na to, że sytuacja w jej kraju w końcu się zmieni. "Porozjeżdżaliśmy się po świecie jak myszy, zostawiliśmy rodziny, nie ma pracy, nie ma się z czego utrzymywać" - narzekała. Jak zaznaczyła, od 10 lat mieszka w Polsce, bo nie ma innego wyboru. "Nie wiem, co by było gdybym nie mogła być w waszym kraju" - mówiła. Ukraińcy, którzy przyszli do ambasady głosować, nie mieli wątpliwości, że warto to zrobić. "To jest obowiązek polityczny. Możemy wpłynąć na sytuację w naszym kraju" - przekonywał mieszkający od 15 lat w Polsce Aleksander. Jego zdaniem tegoroczne wybory nie będą przełomowe. Jak dodał, liczy jednak na to, że po nich sytuacja na Ukrainie ustabilizuje się.