1 września terroryści wzięli w jednej ze szkół w Biesłanie ponad 1200 osób jako zakładników. Dwa dni później w czasie szturmu na szkołę zginęło przeszło 300 osób, w tym wiele dzieci. Wśród terrorystów, którzy przeprowadzili akcję, byli Czeczeńcy, a także Inguszowie, w tym mieszkańcy wiosek położonych zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Biesłanu. Władze Osetii obawiają się, że może dojść do prób odwetu. W Biesłanie słychać różne głosy: nawołujące do zemsty lub apelujące o rozsądek. - Potrzeba do tego podejść, nie kierując się emocjami, ale także rozsądkiem. Nie ma sensu mścić się na tych, którzy to zrobili i tak w końcu zginęli. A ich rodziny nie są winne temu, że zamachowcy zrobili to, co zrobili - mówi jeden z 17-letnich mieszkańców Biesłanu. Na miejscowym cmentarzu cały czas trwają pogrzeby. Wszystkich jeszcze nie pochowano, bo identyfikacja ciał ofiar przebiega bardzo powoli.