Pablo Escobar przez wiele lat był szefem najpotężniejszego w Kolumbii kartelu narkotykowego z Medelin. Był jednym z najbogatszych ludzi w kraju, równocześnie przez wiele lat ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Został zabity w 1993 roku, gdy jego syn miał 16 lat. Sebastian Marroquin podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że kochał swojego ojca, ale równocześnie miał on świadomość, że ten jest zbrodniarzem. "Wiele razy dyskutowaliśmy i wiele razy namawiałem go, by przemyślał swoje życie i przemoc, którą powodował. Słuchał mnie, ale nie zmienił zdania. Byłem świadom tego, co on robi, już jak miałem siedem lat. Mówił mi wtedy, że jest bandytą i że zasłużył sobie na to. Przyznał mi się do swoich zbrodni. Wiedziałem już wtedy, co on robi, ale nie mogłem przestać go kochać, bo od niego otrzymałem miłość" - dodaje.Sebastian Marroquin podkreśla, że trwająca od ponad 50 lat wojna domowa w Kolumbii kosztowała kraj zdecydowanie zbyt wiele i że trzeba ją zakończyć. Syn narkotykowego bossa popiera porozumienie pokojowe pomiędzy władzami Kolumbii a rebeliantami z FARC, jakie weszło w życie w ostatnich tygodniach. Jak mówi, umowa nie jest doskonała, ale jest jedyną drogą do pokoju. "Od ponad 50 lat w Kolumbii cierpimy z powodu tej wojny. Trzeba zatrzymać tę przemoc. To my jesteśmy nawzajem swoimi największymi wrogami. Pokój wymaga tego, aby zaakceptować rzeczy, których może się nie lubi. Uważam jednak, że pokój jest znacznie ważniejszy niż cokolwiek innego. To nie będzie łatwe, ale musimy wspierać proces pokojowy, bo wszyscy tego potrzebujemy" - mówi Juan Pablo Escobar.W ubiegłym roku kolumbijski parlament zgodził się na porozumienie pokojowe z największą w kraju partyzantką FARC. Na mocy ugody, byli rebelianci mają złożyć broń, a niektórzy z nich dostaną w zamian amnestię. Podobne umowy negocjowane są obecnie z innymi ugrupowaniami zbrojnymi, co ma zakończyć trwającą od ponad 50 lat wojnę domową w Kolumbii. Prezydent tego kraju w ubiegłym roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla.