Ratownicy wciąż próbują dotrzeć do uwięzionych pod ziemią, po tym jak w kopalni wybuchł transformator. Według najnowszych danych, poszukiwanych jest wciąż 18 osób. Szanse na to, że ktoś z nich przeżył, są jednak niewielkie. W całej Turcji rośnie wściekłość wobec władz, które oskarża się o zaniedbania i przymykanie oczu na nieprawidłowości w systemie zabezpieczeń kopalni. Przed siedzibą kopalni w Somie setki osób wciąż czekają na wieści o zasypanych górnikach. W mieście zorganizowano już pierwsze pogrzeby tych, którzy zginęli w katastrofie. Tureckie związki zawodowe przeprowadziły jednodniowy strajk, a w kilkunastu miastach w kraju doszło do starć policji z demonstrantami. W Izmirze policja użyła armatek i gazów łzawiących. Kopalnia w Somie została sprywatyzowana 9 lat temu. Krytycy oskarżają rząd, że nie odpowiedział na wcześniejsze apele o sprawdzenie warunków, panujących w kopalni. Władze spółki argumentują tymczasem, że zaledwie w marcu inspektorzy sprawdzili kopalnię i nie dopatrzyli się uchybień.