Wszystko wskazuje na to, że ewentualna niepodległość regionu będzie wiązała się z obciążeniem finansowym. Porwanie się na niezależność od Hiszpanii będzie kosztowne i skomplikowane. Na wyraźne korzyści finansowe, mieszkańcy regionu będą zmuszeni poczekać przynajmniej kilka lat - prognozuje agencja prasowa Bloomberg. Przyczyny dążeń niepodległościowych w dużej mierzą wiążą się z dobrą kondycją finansową regionu. W 2016 r. statystyczny Katalończyk zarobił 28600 euro. To o 19 proc. więcej niż przeciętny Hiszpan. Ponadto, Katalonia generuje jedną piątą budżetu całego kraju, a eksportuje jedną czwartą ogólnokrajowych towarów. Region dokłada do budżetu państwa więcej niż dostaje. Patrząc z dalszej perspektywy, nie ma wątpliwości, że Katalonia stanie się prężną gospodarką. Potrzeba jednak na to czasu, a proces nie jest prosty. Katalonia musiałaby złożyć ponowny wniosek o przystąpienie do strefy euro, co byłoby niemożliwe bez zgody pozostałych państw, w tym Hiszpanii. Ten proces trwałby wiele miesięcy. W międzyczasie, nowo powstały kraj miałby dwie możliwości. Jedna to stworzenie własnej waluty, druga - bardziej prawdopodobna - to jednostronne wprowadzenie euro. Podobnie postąpiła kilka lat wcześniej Czarnogóra. W takiej sytuacji Katalonia nie miałaby wpływu na politykę monetarną strefy. Obie możliwości prawdopodobnie mogą spowodować niestabilność gospodarczą. Stworzenie nowej waluty może doprowadzić do dewaluacji pieniądza, co zwiększyłoby inflację. Jednostronne wprowadzenie euro mogłoby natomiast doprowadzić do recesji, ponieważ w takiej sytuacji Katalonia pozostałaby bez parasola ochronnego, jakim jest Europejski Bank Centralny. Problematyczną kwestią jest również sprawa zadłużenia państwa i regionu. Nowo powstały kraj musiałby przejąć cześć długu publicznego Hiszpanii. Obecnie w Katalonii wynosi on 35 proc. przychodu, w przypadku wywalczenia niepodległości, wzrósłby do niemal 100 proc. Odłączenie się regionu od Hiszpanii spowodowałoby również dziurę w budżecie królestwa.