Badania przeprowadził Instytut Fizyki Radiacji Szpitala Uniwersyteckiego w Lozannie. Próbki pobrano po ekshumacji ciała Jasera Arafata z grobu w Ramalli. Szwajcarscy naukowcy znaleźli w ciele Palestyńczyka śmiertelną dawkę polonu-210. Jego poziom 18-krotnie przewyższał normę. To potwierdza wyniki dziennikarskiego śledztwa telewizji al-Dżazira sprzed roku. Katarczycy znaleźli wówczas ślady radioaktywnej substancji na rzeczach należących do Arafata. Jaser Arafat zmarł we francuskim szpitalu wojskowym <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-11-listopada,gsbi,1464" title="11 listopada" target="_blank">11 listopada</a> 2004, nie wykonano wówczas sekcji zwłok. Został tu przywieziony ze swojego domu na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdy jego zdrowie nagle się pogorszyło. Arafat źle się poczuł po zjedzeniu jedzeniu obiadu 12 pażdziernika. Francuscy lekarze orzekli wówczas, że Arafat zmarł w wyniku m.in. rozległego zawału serca oraz choroby krwi. Sugestie, że lider Palestyńczyków mógł zostać otruty, pojawiły się zaraz po jego śmierci. Po ekshumacji szwajcarscy specjaliści badali m.in. jego włosy i krew. Polon 210 to płynna dożylna substancja, której użyto także do zamordowania rosyjskiego dysydenta Aleksandra Litwinienki.