w orędziu do narodu. Zdaniem premiera "prezydent nie ma dostępu do informacji". - Jeśli podpisał niezgodny z prawem dekret, a jego urzędnicy dopuścili się próby zablokowania (odsunięcia - red.) legalnego prokuratora (generalnego - Swiatosława Piskuna - red.), to za takie rzeczy trzeba odpowiadać - oświadczył szef rządu. Janukowycz ostrzegł też przed próbami "sprowokowania do nielegalnych działań armii". "Może to doprowadzić do katastrofy. Naszym obowiązkiem jest ochronić naród przed wstrząsami" - powiedział. Wcześniej tego dnia zwolnił prokuratora generalnego Swiatosława Piskuna. Deputowani koalicji premiera Janukowycza nie uznali decyzji prezydenta i prowadzeni przez koalicyjnego szefa Wasyla Cuszkę w asyście komandosów zajęli siedzibę Prokuratury Generalnej w Kijowie. Koalicjanci oświadczyli, że zwolnienie Piskuna jest początkiem zamachu stanu, realizowanego przez ekipę prezydenta Juszczenki. W związku z zaistniałą sytuacją Janukowycz przerwał swój udział w odbywającym się w Jałcie spotkaniu premierów Wspólnoty Niepodległych Państw i powrócił do Kijowa. Wieczorem przeprowadził tu zwołane w trybie natychmiastowym posiedzenie rządu. Wieczorem w Kijowie mieli także zebrać się na nadzwyczajnym posiedzeniu deputowani koalicji, którzy nie uznają ogłoszonych w kwietniu dekretów prezydenta o rozwiązaniu parlamentu i nowych wyborach, posiedzenie jednak odwołano. Prezydent Juszczenko zapewnił w czwartek, że na Ukrainie nie dojdzie do realizacji scenariusza siłowego. Niedopuszczalne jest ingerowanie struktur siłowych, w tym również sił zbrojnych, w rozwiązanie kryzysu "bez rozkazu zwierzchnika sił zbrojnych - prezydenta Ukrainy, i przy braku podstaw prawnych" - powiedział Juszczenko, spotykając się w czwartek wieczorem z ministrem obrony Anatolijem Hrycenką.