Funkcjonariusze policji są przekonani, że ostatecznie liczba ofiar śmiertelnych okaże się większa. "Bojownicy Al-Szabab są na dachu hotelu i wewnątrz budynku" - powiedział agencji Reutera major policji Ismail Olow. Potwierdził, że w hotelu przebywali w chwili ataku przedstawiciele władz i że islamiści sprawują pełną kontrolę nad hotelem. "Nie jest nam łatwo tam wejść" - przyznał. Rzecznik Al-Szabab Szejk Abdiasis Abu Musab potwierdził Reutersowi, że atak przeprowadzili bojownicy tej organizacji i że w hotelu wciąż trwają walki. W pobliżu hotelu słyszano potężny wybuch i strzały. Islamiści prawdopodobnie wzięli zakładników. Związani z Al-Kaidą islamiści z Al-Szabab kontrolują znaczne obszary na południu i w środkowej części Somalii, gdzie stosują prawo szariatu. Od wielu lat na terytorium kraju przeprowadzają też zamachy terrorystyczne. Pentagon poinformował w środę, że w ataku amerykańskiego drona w południowej Somalii zginął 12 marca lider Al-Szabab, Adan Garar. Był on podejrzewany o powiązania z atakiem na centrum handlowe w Nairobi w 2013 r., w którym zginęło ok. 70 osób. Według Pentagonu Garar był kluczową osobą odpowiedzialną za koordynowanie zewnętrznych działań somalijskiej milicji Al-Szabab, wymierzonych w obywateli USA, a także interesy krajów Zachodu. Śmierć Garara "zadała kolejny cios terrorystycznej organizacji Al-Szabab" - napisano. W czwartek władze somalijskie informowały o ujęciu "ważnego dowódcy" Al-Szabab i trzech innych bojowników tej organizacji.