Pozytywnych komentarzy nie szczędzili nawet dotychczasowi krytycy, określając jego wyjazd do Nowego Jorku na sesję Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych mianem "triumfu". - Wchodząc bez obaw i z odwagą do "jaskini lwa" (...) uzyskał pewność, że na arabsko-muzułmańskim podwórku bardziej niż dotychczas będzie postrzegany jak bohater - napisał dziennik "Iran News". Jak poinformowała półoficjalna agencja Mehr, blisko 200 z 270 irańskich parlamentarzystów uznało wizytę prezydenta Ahmadineżada za "historyczną i godną pamięci". Uznali, że jego przemówienie w siedzibie ONZ sprawiło radość muzułmanom, rozwścieczyło natomiast wrogów Iranu, wśród nich Izrael. Prezydent Iranu w nocy z wtorku na środę czasu polskiego wygłosił przemówienie na forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Podkreślił w nim, że jego rząd nie przejmuje się groźbami sankcji międzynarodowych i nie zrezygnuje z programu nuklearnego. Zachód, a przede wszystkim USA, podejrzewa, że irański program nuklearny zmierza do budowy bomby jądrowej. Teheran podkreśla, że ma on charakter czysto cywilny. W poniedziałek Ahmadineżad przemawiał na prestiżowym Uniwersytecie Columbia i odpowiadał na pytania zadawane mu przez studentów i wykładowców. Powiedział m.in., że w Iranie nie ma homoseksualistów, na co sala zareagowała śmiechem.